"Przez zepsuty samolot część żołnierzy nie wróci dziś do kraju po półrocznej misji w Kosowie. Na pewno sobie poradzą, ale we Wrocławiu czekają rodziny" - napisała w środę na Kontakt 24 jedna z naszych internautek. Jak poinformowało nas Dowództwo Sił Powietrznych, z powodu problemów z układem klimatyzacyjnym, w środę rano z Wrocławia nie wyleciała CASA. Samolot miał zabrać z Polski grupę 30 żołnierzy i wrócić do kraju z tymi, którzy kończą misję. Wylot przesunięto na czwartek.
"W trakcie uruchamiania CASY załoga wykryła problem z układem klimatyzacyjnym samolotu. Przerwano operację lotniczą. Samolotu, mimo prób, nie udało się usprawnić" - powiedział nam ppłk Artur Goławski, rzecznik prasowy Dowódcy Sił Powietrznych. Jak dodał, CASA była jedną z trzech, które dziś rano miały zabrać z Wrocławia żołnierzy na misję w Kosowie. Dwie z nich poleciały planowo. "CASA, w której stwierdzono problem, miała dziś zabrać 30 żołnierzy. W związku z usterką zorganizowano samolot zastępczy, ale wylot nie mógł się odbyć, bo na docelowym lotnisku był za duży ruch. Operację przesunięto na jutro. Samolot wyleci w czwartek około godziny 10-11" - poinformował Goławski. Hercules opóźniony Poza trzema CASAMI na misję miał dziś polecieć także Hercules. Maszyna, która miała zabrać 60 żołnierzy, nie wystartowała rano z Powidza ze względu na sytuację pogodową. Ostatecznie, operacja (choć z opóźnieniem), doszła do skutku. "Samolot powinien już wzbijać się w powietrze" - poinformował nas po godz. 15 ppłk Goławski. Jednocześnie zapewnił, że żołnierze, którzy z powodu usterki jednej CASY wrócą do domu dzień później, są bezpieczni. Prawdopodobnie wrócą do bazy.
Autor: kde//tka