Jest pewny, że napotka sztormy, ale dla niego to żaden problem. Kajakarz Aleksander Doba wyruszył w swój kolejny rejs przez Atlantyk. W Nowym Jorku polski podróżnik został hucznie pożegnany, a wszystko na swoich zdjęciach i filmach uchwycił Reporter 24 darekny.
Aleksander Doba ruszył w swój rejs zgodnie z planem w niedzielę o godzinie 13.07 lokalnego czasu. Kajakarza żegnały nad rzeką Hudson w stanie New Jersey, po drugiej stronie Manhattanu, setki sympatyków. Jak widać i słychać na filmie Reportera 24, zgromadzeni na brzegu odśpiewali mu "sto lat". Po starcie płynęła z nim kawalkada kajaków, łodzi i motorówek.
Zanim Doba wypłynął, cierpliwie pozował do zdjęć i rozmawiał z ludźmi, którzy chcieli życzyć mu powodzenia. Potem powiosłował, kierując się w stronę Statui Wolności na wodach zatoki nowojorskiej. Teraz czeka go trasa, która - w zależności od warunków - będzie liczyła co najmniej 6 tysięcy kilometrów. Do portugalskiej Lizbony Doba ma zamiar przybyć dokładnie 9 września, w swoje 70. urodziny.
Sztormów się nie boi
Chociaż start miał miejsce podczas pięknej słonecznej pogody, podróżnik jest świadom, że właśnie zaczyna się półroczny sezon huraganów na Atlantyku. Już ma informację o silnym sztormie tropikalnym kierującym się z Południa na Północ. - Pewnie zaraz mnie dopadnie. Sztormy na pewno będę miał. Wolałbym, żeby się to stało później lub wcale. Ale, jak mówię, wezmę byka za rogi - powiedział. Doba przypomniał, że poprzednim wyprawom oceanicznym w czasie sztormów towarzyszyły fale wysokości do siedmiu, a nawet dziewięciu metrów. Jak przekonywał jednocześnie, konstrukcja typu sandwich oraz zamontowane pałąki, sprawiają, że jego kajak jest niezatapialny. - Nawet gdyby pootwierać włazy do komór bagażowych, włazy do kabiny, podziurawić kajak w wielu miejscach, zanurzyć na siłę, musi wypłynąć - zapewniał podróżnik, z zawodu mechanik.
Aleksander Doba jest najwszechstronniejszym kajakarzem w Polsce. Ma "na liczniku" 96 tys. kilometrów. Jak powiada, wielokrotnie testował swój organizm, umiejętności kajakowe i podnosił sobie poprzeczkę. Pierwszą wyprawę przez Atlantyk uznał za najłatwiejszą, drugą trudniejszą, a trzecią - najbardziej skomplikowaną. Inaczej niż poprzednie, trasa obecnej przeprawy wiedzie z Zachodu na Wschód, z Ameryki do Europy.
Doba po kilku godzinach od startu musiał wstrzymać swój rejs z powodu silnego wiatru. Kajakarz jednak nie odpuszcza i gdy tylko warunki się poprawią, ma zamiar wyruszyć.
Autor: sc/popi