Najpierw upał, później ulewa, błyskawice, grzmoty. Skąd my to znamy? Od początku tygodnia z falą rekordowych upałów zmagają się mieszkańcy Stanów Zjednoczonych. Na skutek wysokiej temperatury zmarło tam już pięć osób - informuje PAP. Tymczasowe ochłodzenie przyniosły gwałtowne burze, które w czwartek przeszły między innymi nad Nowym Jorkiem. Na deszcz wciąż czekają jednak mieszkańcy południowo-zachodniego stanu Arizona, który od kilkunastu dni trawią gigantyczne pożary lasów.
Gorąca kalendarzowa wiosna
W czwartek w ciągu dnia termometry w wielu rejonach kraju pokazywały powyżej 32 stopni Celsjusza, ale wysoka wilgotność powietrza sprawiała, że temperatura odczuwalna przekraczała 37 stopni. To bardzo dużo jak na trwającą ciągle kalendarzową wiosnę. Władze zaapelowały do mieszkańców, by unikali wychodzenia na słońce, przebywali w klimatyzowanych pomieszczeniach i sprawdzali, co dzieje się z ich rodzinami i sąsiadami.
Wcześniej, we wtorek i środę, ostrzeżenie przed upałami ogłoszono w Chicago, gdzie od 34 lat nie notowano o tej porze roku tak wysokich odczytów z termometrów. W środę w "Wietrznym Mieście" było 36 stopni Celsjusza.
Wielki upał i wielki pożar
W czwartek nad Środkowym Zachodem przemieszczał się front chłodniejszego powietrza, który ochłodził nieco mieszkańców Nowego Jorku i Waszyngtonu, których czeka gorący piątek. Synoptycy z Narodowego Centrum Meteorologicznego ostrzegają przed dalszymi upałami mieszkańców stanów Południa.
Wysokie temperatury utrudniają gaszenie gigantycznych pożarów lasów, z którymi od kilkunastu dni walczy stan Arizona. W jego wschodniej części płonie obszar o powierzchni 780 km kw. Ogień zniszczył kilka budynków, ale nikt nie został poważnie ranny. Czytaj więcej w portalu tvn24.pl.
Autor: dsz//ja