Mija rok od wybuchu krwawej rewolucji w Libii, w wyniku której po 40 latach obalono dyktaturę Muammara Kaddafiego. Mimo, że nie zaplanowano oficjalnych państwowych obchodów, od kilku dni na libijskich ulicach odbywają się spontaniczne marsze. W Trypolisie jest internauta @Wlodzimierz, który na skrzynkę Kontaktu 24 przesłał zdjęcia z dzielnicy Faszlum - miejsca, od którego - jak relacjonuje internauta - rok temu wszystko się zaczęło. Powstanie w Libii rozpoczęło się oficjalnie 17 lutego 2011 roku. To właśnie wtedy mieszkańcy tłumnie wyszli na ulice, by zaprotestować przeciwko sytuacji w kraju. Po brutalnej reakcji władz, protesty przerodziły się w walkę zbrojną, która ogarnęła całą Libię. Jej finałem było obalenie reżimu Kaddafiego - przywódca został zabity 20 października 2011 r. po 40 latach sprawowania władzy.
Chcą silnego przywódcy
Rok po wybuchu rewolucji uniwersytet w Bengazi przeprowadził sondaż, z którego wynika, że co czwarty Libijczyk chciałby jednego silnego przywódcy. 23 proc. ankietowanych wybrało rządy technokratów, a 12 proc. opowiedziało się za demokracją w stylu zachodnim.
Jak podaje PAP, w badaniu przeprowadzonym we współpracy z brytyjskim uniwersytetem w Oksfordzie, wzięło udział 2100 rodzin z różnych regionów Libii. Ponad 21 proc. uczestników badania, jako wzór do naśladowania wskazało Zjednoczone Emiraty Arabskie, ponad 8 proc. - Katar, a prawie 5 proc. - USA. Pytani o priorytety na najbliższy rok wskazali "walkę z przestępczością i chaosem" i odbudowę kraju.
Zobacz poprzednie relacje Reporterów 24 z Libii:
Autor: kde//ja