W nocy z czwartku na piątek pracownica szpitala zakaźnego przy ulicy Koszarowej we Wrocławiu zamówiła taksówkę dla pacjenta zakażonego koronawirusem. Według właściciela korporacji sprawa jest skandaliczna. Rzeczniczka szpitala przyznaje, że była to zła decyzja, ale nie rozumie oburzenia. - Niczego nie ukrywaliśmy. Korporacja mogła odmówić - zaznacza. Pierwszą informację w tej sprawie otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Młody mężczyzna zakażony koronawirusem został przywieziony do szpitala karetką w nocy z czwartku na piątek. Poczuł się źle, przebywając w swoim domu. Po przebadaniu na miejscu lekarze stwierdzili, że nie wymaga on hospitalizacji. Miał lekkie objawy. Zdecydowano, że pacjent wraca do domu.
- Dobry wieczór. Izba Przyjęć, Koszarowa zakaźna. Poproszę taksóweczkę pod A2, wejście numer dwa. Tu będzie czekał pacjent. Pacjent jest dodatni, ma covida dodatniego. Ale dostanie od nas maskę i rękawiczki, tak że spokojnie - mówiła pielęgniarka z wojewódzkiego szpitala specjalistycznej im. J. Gromkowskiego w rozmowie z dyspozytorem jednej z wrocławskich korporacji taksówkarskich. Dyspozytor korporacji taksówkarskiej odparł, że nie może narzucić żadnemu z kierowców, aby zrealizował tego typu kurs i nie wie czy któryś się zgodzi. Pracownica szpitala mimo to dopytywała, czy taksówki są wyposażone w pleksę oddzielającą pasażera od kierowcy, a następnie podała dyspozytorowi numer telefonu bezpośrednio do zakażonego pacjenta. - My nie chcemy kłamać - stwierdziła pielęgniarka pod koniec rozmowy. Ostatecznie kurs z zakażonym pacjentem się odbył.
"Kierowca nie był świadomy"
Do redakcji Kontaktu 24 zgłosił się właściciel tejże korporacji, pan Grzegorz. Jak przyznaje, sytuacja, żeby szpital zamawiał taksówkę dla pacjenta z koronawirusem jest - według niego - skandaliczna.
- Kierowca przyjął to zgłoszenie, ale nie wiedział o tym, że pacjent jest zakażony. Było około trzeciej w nocy. Informacja o tym, że pacjent ma COVID-19, była w uwagach gdzieś na dole i kierowca tego nie zauważył, nie był świadomy, że wiezie zakażoną osobę, a ja się dowiedziałem już po fakcie, że przyjął taki kurs - mówi. Właściciel korporacji zaznaczył, że od razu kierowca został wycofany z dyżuru i nie wiózł więcej klientów. - Ma się zgłosić do sanepidu i na pewno będzie przechodził kwarantannę - wyjaśnił. Pan Grzegorz, przekazał, że dzwonił na infolinię NFZ i konsultantka była w szoku, że szpital zamówił kurs dla takiego pacjenta. - Poradziła mi, żebym złożył skargę do Rzecznika Praw Pacjenta i tak zrobię - powiedział. Czytaj więcej na tvn24.pl.
Autor: ib,dk/gp,popi