Kierowcy trąbią i mijają pieszych na odległość wyciągniętej ręki. Z kolei przechodnie uparcie ignorują znaki, bo nie chcą nadkładać drogi. Ruch w okolicy skrzyżowania ulic Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej w Warszawie to dowód na to, że czasami przyzwyczajenia wygrywają ze zdrowym rozsądkiem. Miejsce to odwiedził z aparatem Reporter 24 Piotr Tomczyk.
W związku z budową drugiej linii metra poruszanie się w okolicach skrzyżowania ulic Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej od wielu miesięcy jest utrudnione. Przez okres wakacji część ulicy Marszałkowskiej była całkowicie zamknięta dla ruchu kołowego, a piesi wykorzystywali część jezdni jako chodnik.
10 września samochody i autobusy wróciły na Marszałkowską, ale przyzwyczajenia pieszych okazały się silniejsze. "Pod rozpędzone auta wchodzą całe pielgrzymki pieszych. Pomimo znaku zakazu pokonują kilkadziesiąt metrów ruchliwą jezdnią, by przedostać się na jej druga stronę" - informuje Reporter 24 Piotr Tomczyk, który zamieścił w naszym serwisie foto i videorelację.
Ryzykowny skrót
"Cała sytuacja spowodowana jest przez parkan, który oddziela jezdnię od budowy II linii metra. Przejście zostało wydzielone drugą stroną. Większości osób nie chce robić 'niepotrzebnie' zbędnych metrów, przechodząc skrzyżowanie Świętokrzyskiej z Marszałkowską dookoła. Zamiast tego przechodzą skrótem pomiędzy parkanem a jezdnią. Co chwile dochodzi w tym miejscu do niebezpiecznych sytuacji, w których rozpędzone auta dosłownie mijają pieszych o kilkanaście centymetrów" - dodaje.
"Jak na razie niebezpieczne sytuacje kończą się tylko trąbieniem zdenerwowanych kierowców na niesfornych pieszych. Niekiedy ciężko było zliczyć nawet ilość przechodzących za jednym razem osób. Dodam, że zarówno z jednej jak i drugiej strony stoją znaki zakazujące przejścia w tym miejscu" - pisze Reporter 24 Piotr Tomczyk.
Pouczenia, mandaty
"Piesi poruszają się tymi przejściami na własną odpowiedzialność. Strażnicy miejscy w czasie rutynowych patroli w tej okolicy udzielają pouczeń, jeżeli zauważą taką sytuację" - powiedziała Monika Niżniak, rzecznik prasowy Straży Miejskiej m.st. Warszawy. Dodaje, że zarządca dróg wyznaczył alternatywne przejścia dla pieszych w tym rejonie.
To nie jedyne miejsce w Warszawie, w którym przyzwyczajenia pieszych biorą górę nad zdrowym rozsądkiem. Podobna sytuacja ma miejsce w okolicy pl. Bankowego. Tam piesi korzystają z dzikiego przejścia między torowiskiem a płotem ustawionym na czas remontu przy Pałacu Błękitnym.
W istnieniu niebezpiecznego skrótu w poniedziałek pisał portal tvnwarszawa.pl, dziś pojawili się strażnicy miejscy. Pouczali, wlepiali mandaty i zapowiadali, że nie jest to jednorazowa akcja.
Autor: aw//ja