Na Kontakt 24 otrzymaliśmy informację o nocnym pożarze samochodu przed centrum handlowym na warszawskiej Sadybie. Policja zatrzymała w tej sprawie mężczyznę. - Oświadczył, że podpalił furgonetkę innego mężczyzny sprzedającego choinki, ponieważ ten w ciągu dnia miał do niego pretensje, że on też sprzedaje drzewka, ale w konkurencyjnej cenie. Właściciel samochodu miał mu grozić, co go bardzo poruszyło - poinformował rzecznik mokotowskiej komendy.
- Nocą przy Powsińskiej 31 doszło do pożaru samochodu osobowego. Na miejscu działały dwa zastępy straży pożarnej. Wewnątrz pojazdu nikogo nie odnaleziono. Akcja trwała od 22.40 do 23.30 - powiedział rano Wojciech Kapczyński ze straży pożarnej.
Więcej informacji o zdarzeniu przekazał rzecznik mokotowskiej komendy Robert Koniuszy. - Mundurowi zostali powiadomieni o płonącym pojeździe około godziny 22.45. Pracownicy ochrony centrum handlowego zgłaszali, że widzieli kłęby ognia dymu oraz słyszeli wybuch. Do zdarzenia miało dojść na parkingu przy Powsińskiej 31, który wykorzystywany jest jako targowisko - opisywał Koniuszy.
Było czuć zapach alkoholu i benzyny
Policjanci, którzy przyjechali na miejsce akcji, zajęli się poszukiwaniem sprawcy. - Kilka stoisk dalej natknęli się na śpiącego 27-latka. Czuć było od niego zapach alkoholu i benzyny. Był okopcony i miał popalone brwi i końcówki włosów. Kiedy policjanci zapytali go, czy miał coś wspólnego z podpaleniem, wyjaśnił, że to on jest autorem tego zdarzenia - poinformował Koniuszy.
Podał również, jak mężczyzna tłumaczył powody podpalenia: - Oświadczył, że podpalił furgonetkę innego mężczyzny sprzedającego choinki, ponieważ ten w ciągu dnia miał do niego pretensje, że on też sprzedaje świąteczne drzewka, ale w konkurencyjnej cenie. Właściciel samochodu miał mu grozić, co go bardzo poruszyło. Odczekał więc, aż kramy choinkowe zostaną zamknięte. Dla odwagi wypił też nieco alkoholu, po czym poszedł na pobliską stację paliw i kupił baniak benzyny. Następnie oblał nią mercedesa i go podpalił, a potem wrócił na swoje stoisko i poszedł spać jak gdyby nigdy nic.
W przeszłości był wielokrotnie karany
Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. - Miał ponad półtora promila alkoholu w organizmie. Jak się okazało, w przeszłości był też wielokrotnie karany, skazywany i poszukiwany także listami gończymi gównie za przestępstwa kradzieży - przekazał rzecznik mokotowskiej komendy.
Zaznaczył przy tym, że właściciel spalonego auta nie złożył zawiadomienia na komisariacie, ponieważ najprawdopodobniej jeszcze nie wie, że jego auto spłonęło. - W zależności od tego, czy właściciel złoży to zawiadomienie, zatrzymanego czekają zarzuty umyślnego zniszczenia mienia, za co może mu grozić kara do pięciu lat więzienia - podsumował Koniuszy.
Autor: mp/ran / Źródło: tvnwarszawa.pl