"Pościg był przeprowadzony sprawnie, dobrze i skutecznie" - mówi o wtorkowej akcji zatrzymania niemieckiego kierowcy podinsp. Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej policji. To odpowiedź na zarzuty wobec sposobu przeprowadzenia blokady drogi, w której brali udział przypadkowi kierowcy, między innymi kobieta, która zgłosiła się na Kontakt 24. "Nikt nam nic nie powiedział" - relacjonowała.
"Żaden pościg policyjny na całym świecie nie odbywa się w warunkach idealnych. To nie jest tor wyścigowy, to nie jest wyłączony odcinek, gdzie nie ma żadnych przeszkód" - tłumaczył Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej policji.
Po wtorkowej akcji pojawiły się komentarze i zarzuty pod adresem policji za sposób zorganizowania blokady drogi. Najwięcej wątpliwości wzbudził tzw. sztuczny, korek utworzony przez przypadkowych kierowców, świadków zdarzenia.
"Pierwszy raz słyszałam strzały"
"Na początku myślałam, że kręcą jakiś film sensacyjny. Bo tak to wyglądało" - mówi kobieta, która była świadkiem i znalazła się w centrum tego wydarzenia
"Zapaliło się czerwone światło. Wszyscy się zatrzymaliśmy. Pan policjant poprosił o zjechanie na pas zewnętrzny do skrętu w prawo. Wykonałam natychmiast, bo trzeba zaufać policjantowi i tyle. Nigdy nie mam wątpliwości, gdy mnie ktoś o coś prosi, a jest na służbie. Tak mnie nauczono" - mówiła na reporterowi TVN24 świadek zdarzenia.
"Sekundy mijały"
"Nikt nam nic nie powiedział. Nie było czasu, to było bardzo szybko. Jeden z policjantów wysiadł z radiowozu i rozpoczęła się akcja. Usłyszeliśmy strzały. Było to dość szokujące. Poprosiłam syna i teścia, żeby położyli głowy na kolanach. Może to jest trochę śmieszne, ale pierwszy raz słyszałam strzały, które się rozlegały tak blisko mojej głowy. Sekundy mijały bardzo prędko. Nie widzieliśmy tego co działo się z tyłu, dopiero później na TVN24 zobaczyliśmy całą akcję. Potem policjant kazał nam szybko odjechać" - mówi kobieta.
Stan wyższej konieczności
"Sytuacja była bardzo dynamiczna. Mężczyzna poruszał się z prędkością ponad 200 km/godz. Odcinek 30 km pokonał w niecałe 5 min" - wyjaśnił Ciarka. Policja działała w stanie wyższej konieczności, podejmując szybkie decyzje. Jak dodaje, nie było czasu ani możliwości, aby poinformować wszystkich kierowców jadących tą trasą o trwającym właśnie pościgu.
"Użyliśmy wszystkich możliwych środków, nie narażając życia i zdrowia innych osób" - tłumaczył policjant. Jak podkreślił działania zostały zaplanowane w sposób profesjonalny.
"Dla każdego, kto widzi taką sytuację powinien być to sygnał, aby zachować się zgodnie z zasadami życia społecznego i własnym doświadczeniem życiowym"- kwituje Ciarka.
Ranny policjant
W trakcie pościgu dwukrotnie potrącony przez uciekający samochód został jeden z policjantów, asp. Remigiusz Mydlak. Jak powiedział w rozmowie z reporterem TVN24, prędkości w trakcie akcji grubo przekraczały 200 km/h.
"Uderzenie na pewno było czuć. Ale powiem szczerze, nie pamiętam. Huknął mnie, następne co pamiętam, to żółte bariery przy bramkach. Pozbierałem się, wydobyłem broń, krzyknąłem, oddałem parę strzałów. Następnie pobiegłem do radiowozu i ruszyliśmy w pościg, informując na bieżąco dyżurnego" - mówił Mydlak.
Autor: mmt/ja