"Widziałem jak w kierunku morza leciała rakieta" - napisał po południu na Kontakt 24 pan Piotr, Polak mieszkający od 10 lat w Tel Awiwie. W sobotę izraelska obrona przeciwlotnicza przechwyciła przed miastem wystrzelony ze Strefy Gazy pocisk. Rakieta wybuchła w powietrzu, nie dotknęła ziemi. Nikt nie odniósł obrażeń.
Do zamachu przyznało się wojskowe ramię Hamasu - brygady Ezedina al-Kasmana. Jak podała izraelska armia, wystrzeloną ze Strefy Gazy w kierunku miasta rakietę, przechwyciła w sobotę przed Tel Awiwem obrona przeciwlotnicza. Armia i policja zapewniają, że pocisk nie dotknął ziemi, wybuchł jeszcze w powietrzu. "Widziałem jak rakieta leciała w kierunku morza. Wyły syreny. Trwało to chwilę" - mówił w rozmowie z redakcją Kontaktu 24 pan Piotr, który mieszka w Tel Awiwie. Nad miastem pojawiła się chmura dymu. Głośną eksplozję słychać było także w pobliskiej Jaffie. Choć to kolejny alarm przeciwlotniczy w Tel Awiwie, jak zapewnia pan Piotr, w mieście nie ma paniki. "Na ulicach jest spokojnie, nie czuć, że coś się dzieje" - stwierdził.
Zaostrzenie konfliktu Ataki rakietowe na Tel Awiw są konsekwencją zaostrzenia izraelsko-palestyńskiego konfliktu, zapoczątkowanego zabiciem w środę przez izraelskie siły, szefa operacji wojskowych Hamasu Ahmeda al-Dżabariego. Pierwsze dwie rakiety w kierunku Tel Awiwu wystrzeliła w czwartek radykalna organizacja palestyńska Hamas. Ostrzał był kontynuowany w piątek. Od czasu nasilenia konfliktu zginęło ponad 35 Palestyńczyków (tym 13 cywilów), i trzech cywilów izraelskich.
Autor: kde//tka