Jedni "spieszyli się do domu", inni "źle się czuli i nie mogli stać już dłużej" - to tłumaczenia kierowców ukaranych przez policję za jazdę autostradą pod prąd. - Zdarza się to coraz częściej, a kierowcy są coraz bardziej bezmyślni - alarmują służby. Najnowsze nagrania, na których widać samochody jadące pod prąd na łódzkim odcinku A1, otrzymaliśmy na Kontakt 24.
O tragicznym wypadku, do którego doszło pomiędzy węzłami Tuszyn i Łódź Południe, informowaliśmy od rana. Na autostradzie A1 utworzył się wielokilometrowy korek. Kilkadziesiąt minut później na Kontakt 24 zaczęły spływać pierwsze nagrania - widać na nich kierowców, którzy czekać nie zamierzali.
Zamiast tego zawrócili i środkiem drogi - a więc tak zwanym korytarzem życia, którym powinny poruszać się służby ratunkowe - jechali autostradą pod prąd. To kolejny w tym roku podobny przypadek.
- Zastanawiać może to, że kierowcy musieli podjąć dramatycznie nieodpowiedzialną decyzję o zawróceniu bardzo szybko - komentuje podkom. Kamil Wnukowski z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Autostrada nie była zablokowana
- Do wypadku busa doszło około 7:15. Po zdarzeniu autostrada nie była zablokowana. Ruch odbywał się jedną nitką. Oczywiście tworzyły się korki, bo przepustowość drogi była mniejsza niż natężenie ruchu - mówi podkom. Kamil Wnukowski.
Jezdnię w obu kierunkach zamknięto po godz. 9. To po to, by zabezpieczyć ślady po wypadku.
- Zanim ruch został wstrzymany, udrożniony został zator, który utworzył się na autostradzie. Tym samym nie było matematycznej możliwości, żeby ktoś stał dłużej niż dwie godziny, ale wiemy, że postój kierowców de facto nie przekraczał kilkunastu minut - dodaje policjant.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź