Plagą w miastach są pseudograficiarze, którzy na elewacje budynków, na tramwaje i autobusy nanoszą różnego typu "malowidła", szpecąc je i narażając właścicieli na koszty. Dziwne, niezrozumiałe i czasem wulgarne napisy, nieudane rysunki i szkice - w tym specjalizują się autorzy szpetnych obrazów. Czekamy na Wasze fotorelacje obrazujące skalę tego zjawiska. Jak wygląda sytuacja w Waszych miastach?
Zapewne każdy z Was miał wątpliwą przyjemność oglądać "dzieło" pseudograficiarza. Nie tylko naraża on nas na nieprzyjemne doznania estetyczne, ale także drażni myślą, że zmusza wszystkich podatników na dodatkowe koszty. Wiążą się one z zamalowaniem bohomaza oraz z działaniami policji, którzy będą szukać sprawcy.
Straż miejska i policja rok w rok odnotowuje setki zgłoszeń w tej sprawie. Funkcjonariusze przyznają, że pseudografitti na budynkach to prawdziwa plaga. Jak tłumaczyła w rozmowie z tvnwarszawa.pl Monika Niżniak, rzeczniczka prasowa straży miejskiej, w samej Warszawie w skali roku strażnicy muszą interweniować około 200 razy. W 2013 roku złapali na gorącym uczynku 47 osób, w tym osoby nieletnie. O jednym z takich przypadków czytaj na tvnwarszawa.pl
"Sztuka" mijająca się ze sztuką
"To co jest charakterystyczne dla tego zjawiska to to, że mamy do czynienia z osobami młodymi, które wychodzą z założenia, że naniesienie bazgrołów na tramwaj czy przystanek świadczy o jego własnym ja, artyzmie. Dla nas nie ma to nic wspólnego ze sztuką ulicy" – podsumowuje rzeczniczka.
Jak wygląda sytuacja w Waszej okolicy Czekamy na opinie i fotorelacje nieudanej twórczości pseudograficiarzy. Zdjęcia możecie zamieszczać na kontakt24.tvn24.pl lub przesłać na kontakt24@tvn.pl.
Autor: aolsz/aw