"Od 15 lat nie odbierałam porodu!" powiedziała w rozmowie z Kontaktem 24 urzędniczka, która dziś rano przywitała na świecie dziecko. Chłopczyk urodził się tuż pod budynkiem ratusza na Bemowie. Rodzice mieli szczęście - kobieta okazała się byłą położną.
Jak odebrała poród - posłuchaj relacji pani Barbary
Jechali do szpitala, ale utknęli w korku. "Któraś z koleżanek powiedziała mi że w samochodzie zaparkowanym pod budynkiem rodzi kobieta. Chwyciłam rękawiczki i pobiegłam na dół. Okazało się, że nawet nie zdążyłam ich założyć - kobieta była już w trakcie porodu!" - relacjonuje pani Barbara. "Kiedy dziecko się urodziło, krzyknęłam, żeby ktoś przyniósł mi kawałek sznurka do zawiązania pępowiny. Odcięłam ją i zawinęłam dziecko w ręcznik, żeby nie zmarzło - wszystko działo się na dworze" - dodaje urzędniczka.
Na miejscu zebrała sie spora grupka osób. "Kobiety próbowały uspokajać rodząca, głaskały ją po włosach" - mówi pani Barbara. Poród odbył się sprawnie i bez komplikacji. Chłopczyk jest duży i zdrowy. "Na moje oko waży ponad 4 kilo" - mówi urzędniczka.
Po świeżo upieczoną mamę i dziecko przyjechała karetka pogotowia. Zostali zbadani na miejscu i przewiezieni do szpitala przy ul. Kasprzaka w Warszawie.
Rodzice chłopczyka mieli niesamowite szczęście, bo urzędniczka okazała się byłą położną. Ale, jak podkreśla pani Barbara, w takiej sytuacji może znaleźć się każdy z nas. Co wtedy robić?
"Przede wszystkim należy jak najszybciej zadzwonić po pogotowie" - zaznacza urzędniczka. "Trzeba też zająć się psychiczną kondycją rodzącej, bo to jest dla niej szok. I samemu też się uspokoić i uzbroić w cierpliwość - poród siłami natury musi trochę trwać. Tu nie ma miejsca na gwałtowność. No i najważniejsze, już po porodzie - jest zawiązanie pępowiny" - tłumaczy pani Barbara.
Autor: ja//ŁUD