Do kraju wracają urlopowicze, którzy o upadłości biura podróży Selectours dowiedzieli się w trakcie wypoczynku. To właśnie na ich bezpieczne sprowadzenie do Polski w pierwszej kolejności są przeznaczane pieniądze z polisy ubezpieczeniowej biura. A co z tymi, którzy wakacje mieli dopiero przed sobą i zapłacili zaliczki bądź pełne kwoty? Według ekspertów, szansa na odzyskanie wszystkich wpłaconych pieniędzy jest mało prawdopodobna. Sceptyczni są również niedoszli turyści, którzy rok temu mieli jechać na wczasy z biurem podróży Kopernik. Ono również splajtowało.
Dwa dni temu Reporterzy 24 jako pierwsi poinformowali o plajcie biura podróży Selectours. CZYTAJ WIĘCEJ O SPRAWIE
Gwarantem Selectours jest Towarzystwo Ubezpieczeniowe Signal Iduna, które udzieliło gwarancji ubezpieczeniowej na kwotę 3 665 000,00 zł.
Pieniądze odblokowane, turyści wracają
Polska Izba Turystyczna informowała, że wczoraj poza granicami kraju znajdowało się około 2 tysiące klientów biura Selectours. Pierwsze grupy wróciły do kraju wczoraj, a ostatnie znajdą się w kraju w piątek. Zgodnie z prawem, to właśnie koszty sprowadzenia ich do kraju są pokrywane z gwarancji w pierwszej kolejności. Jak powiedziała w środę redakcji Kontaktu 24 Sylwia Mikiel, rzeczniczka Towarzystwa Ubezpieczeniowego Signal Iduna S.A., dziś środki zostały odblokowane i formalnie ruszył proces wypłacania funduszy na powrót turystów do kraju.
Za wcześnie jednak, by mówić o tym, czy pieniędzy wystarczy na zwrot wpłat wszystkich klientów. "Takie informacje będziemy mieć najwcześniej za tydzień, dwa" – twierdzi Mikiel. Zgodnie z prawem, jeżeli pozostała suma gwarancji jest niewystarczająca na zwrot wszystkich wpłat wniesionych przez klientów, wypłaty obniża się proporcjonalnie do wysokości pozostałej sumy.
Izabela Stelmaska z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego powiedziała wczoraj w rozmowie z TVN CNBC, że "powroty prawdopodobnie zamkną się w kwocie 2,5 miliona złotych". Do podziału wśród klientów, którzy zapłacili a nie pojechali, zostanie więc około miliona złotych.
Co mają zrobić niedoszli turyści?
Ci którzy wakacje mieli dopiero przed sobą, ale wpłacili zaliczki lub pełne kwoty, powinni zgłosić szkodę do Marszałka Województwa. Poszkodowani mogą to zrobić osobiście, za pośrednictwem poczty, jak również drogą elektroniczną. Potrzebne dokumenty: kopia umowy zakupu wycieczki, kopia dowodu osobistego, kopia dowodu wpłaty oraz formularz zgłoszenia szkody.
W siedzibie firmy ubezpieczeniowej są trzy osoby, które pełnią dyżur specjalnie dla poszkodowanych klientów Selectours. Informację można uzyskać także dzwoniąc na infolinię firmy ubezpieczeniowej pod numerem +48 22 50 56 508 oraz do specjalnego zespołu powołanego przez marszałka województwa mazowieckiego: +48 22 59 79 543.
"Odzyskanie pełnej kwoty raczej nie będzie możliwe"
Poszkodowani, którzy zechcą ubiegać się o zwrot kosztów, będą musieli uzbroić się w cierpliwość. Odzyskanie pieniędzy może potrwać – o ile w ogóle będzie możliwe. "Odzyskanie pełnej wpłaconej kwoty - według mojej wiedzy i doświadczenia z poprzednich lat – raczej nie będzie możliwe" – twierdzi Longina Kaczmarek, miejski rzecznik praw konsumenta w Szczecinie.
Klient Kopernika: Do dziś nie mam pieniędzy
Przykładem może być tutaj chociażby biuro podróży "Kopernik". "Ja z moją rodziną w tamtym roku mieliśmy lecieć na wczasy z biurem Kopernik, które także ogłosiło upadłość" – pisze @Jacek. "Do dziś od ubezpieczyciela nie otrzymaliśmy żadnych pieniędzy a minął już ponad rok. Szkoda mi klientów Selectours, bo naprawdę ciężkie chwile ich czekają. Na zwrot gotówki raczej niech nie liczą"- dodaje internauta.
Pan Jacek – już w rozmowie telefonicznej – mówi: "Trzy czy cztery miesiące temu otrzymaliśmy pismo od ubezpieczyciela 'Europejskie' z Gdańska, z informacją, że zwrócą nam 5 proc. wartości wycieczki, za którą zapłaciliśmy przeszło 7,5 tysięcy złotych. Do dnia dzisiejszego nic się nie dzieje, wypłat jak nie było tak nie ma".
"Wycieczkę zamówiliśmy w połowie marca, wówczas wpłaciliśmy zaliczkę. Miesiąc przed wylotem, który miał nastąpić w połowie sierpnia, uiściliśmy całość. Tydzień później biuro Kopernik ogłosiło upadłość" – opowiada. "Do 10 września mieliśmy złożyć wszystkie niezbędne dokumenty u ubezpieczyciela. W tym celu pojechałem osobiście do Gdańska. Niestety do chwili obecnej nie dostałem nawet tych 350 zł" – dodaje.
Pan Jacek – jak stwierdza - nie będzie podejmował już żadnych działań w celu odebrania należnych mu pieniędzy. "Nie będziemy już nic z tym robić. Nie możemy założyć sprawy cywilnej, bo biuro nie istnieje. Sprawa jest skazana na porażkę. Wraz z rodziną odchorowaliśmy już tę sprawę, mimo, że ilość straconej gotówki była dla nas znacząca" – zaznacza.
Wystarczyło na mniej niż 10 proc. zwrotów
Skąd suma jedynie 350 zł przy utraconych 7,5 tys.? Zapytaliśmy o to firmę "Europejskie".
Według ubezpieczyciela, gwarancja udzielona Kopernikowi nie wystarczyła na pokrycie kosztów zwrotu wpłaconych pieniędzy. "Beneficjentem gwarancji ustanowiony został Marszałek Województwa Mazowieckiego, a kwota gwarancji udzielona BP Kopernik Sp. z o. o. przez Europäische Reiseversicherung AG Oddział w Polsce zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Finansów, wynosiła 1.127.277 PLN" - w liście do redakcji Kontaktu 24 napisała Beata Kalitowska, dyrektor polskiego oddziału firmy.
Kiedy Kopernik upadł, na pokrycie kosztów ściągnięcia jego klientów pozostających poza granicami kraju, wydano ponad 911 tys. zł. Z całej gwarancji zostało więc jedynie nieco ponad 216 tys. I tyle zostało przekazanych na wypłaty dla klientów, którzy nie wyjechali na wakacje.
"Oznacza to, że zgłoszone roszczenia mogą zostać pokryte z Gwarancji w wysokości co najwyżej kilku procent zgłoszonych kwot" - wyjaśnia ubezpieczyciel.
Autor: ja,kc//tka,ŁUD