Kambodżańska policja otworzyła w piątek ogień do protestujących pracowników zakładów odzieżowych na przedmieściach Phnom Penh. Zginęły co najmniej trzy osoby, a dwie zostały ranne. Obecna na miejscu Polka, Marta Kasztelan, przesłała redakcji Kontaktu 24 zdjęcia obrazujące sytuację na miejscu.
Robotnicy chcieli podwyżek
Marta Kasztelan mieszka w Kambodży, gdzie udziela porad z zakresu prawa lokalnym organizacjom. Jest także dziennikarką. Jej słowa potwierdzają depesze światowych agencji.
Agencja AFP napisała, że piątkowa pacyfikacja, podczas której zginęły trzy osoby, była odpowiedzią na wielotygodniowy protest robotników, którzy domagali się podniesienia płac. Setki protestujących zablokowały drogę na południu stolicy; palono opony i obrzucano policję różnymi przedmiotami - opisywała przebieg zdarzenia agencja, na którą powołuje się PAP. Czytaj więcej na portalu tvn24.pl
W listopadzie w podobnej manifestacji śmierć poniosła jedna kobieta. Robotnicy z fabryk odzieżowych żądają podniesienia płacy minimalnej z 80 do 160 dolarów. Rząd oferuje 20-dolarową podwyżkę. W Kambodży przemysł odzieżowy, który zatrudnia ponad 500 tys. ludzi, przynosi największe wpływy z eksportu.
Służby bezpieczeństwa vs. opozycja
Do rozpędzenia obozu opozycji, gdzie ponad tysiąc demonstrantów domagało się nowych wyborów i dymisji premiera, doszło z kolei w sobotę.
Policjanci uzbrojeni w tarcze i pałki zaatakowali koczujący od grudnia w parku tłum na wiecu zorganizowanym przez opozycyjną Partię Narodowego Ocalenia Kambodży (CNRP). Władze zabroniły w mieście kolejnych zgromadzeń.
Autor: AP//tka