Na płycie lotniska w Toronto od piątku stoi jeden z polskich dreamlinerów. Maszyna musiała zostać poddana testom. Piątkowe i niedzielne loty zostały odwołane. W końcu pasażerowie wrócili do kraju innym samolotem. Problemy miał także na lotnisku w Warszawie dreamliner lecący do Bangkoku. Samolot uszkodził sobie koło, przez co konieczna była jego wymiana. Lot miał ok. 3 godz. opóźnienia.
W piątek został odwołany rejs na trasie Toronto – Warszawa, a tym samym niedzielny lot z Warszawy. "Pasażerowie zostali o tym fakcie odpowiednio wcześniej powiadomieni i zostały im zmienione rezerwacje" - poinformowało nas biuro prasowe PLL LOT.
Jak informowali przedstawiciele polskiego przewoźnika, sprawdzany był starter-generator, który prawdopodobnie przyjął prąd o zbyt dużym napięciu. "Badaliśmy czy wpływ na to miała np. niewłaściwa zewnętrzna obsługa samolotu na lotnisku, czy niskie temperatury i złe warunki atmosferyczne w Kanadzie" - wyjaśniono.
"Tego typu sytuacje zdarzają się w normalnej, codziennej działalności operacyjnej praktycznie każdej linii lotniczej i na każdym lotnisku, niezależnie od rodzaju samolotu" - dodano.
Obecnie samolot czeka na wykonanie kolejnego zaplanowanego rejsu z Kanady do Polski, a pasażerowie którzy na początku mieli nim lecieć, wrócili ostatecznie innym samolotem. "Samolot z Toronto wylądował w Warszawie dzisiaj o godz. 13.08" - zapewnił LOT.
Złapał "gumę"?
Tymczasem kłopoty miał także inny polski dreamliner. W poniedziałek wieczorem, po opuszczania gate'u na warszawskim lotnisku, samolot najechał przednim kołem podwozia na studzienkę kanalizacyjną na płycie lotniska. Jak zapewniło biuro prasowe LOT, koło zostało wymienione. "Na czas wymiany pasażerowie opuścili pokład, otrzymali od nas w tym czasie dodatkowe napoje" - poinformował przewoźnik w komunikacie.
Pasażerowie byli spóźnieni ok. 3 godziny. "Przyjęli to z pełnym zrozumieniem" - zaznaczył LOT.
Autor: ap, js/aw