"Żenada", "to haniebne" - piszą na skrzynkę Kontaktu 24 internauci. Ostre komentarze wywołała informacja, że marszałek Sejmu Ewa Kopacz i wicemarszałkowie przyznali sobie w sumie 245 tysięcy zł premii za ubiegły rok. "Rząd Donalda Tuska wbił gola do własnej bramki" - uważają oburzeni. Nie brakuje jednak i takich, którzy bronią polityków. "Sejm to miejsce pracy" - przypominają.
O premiach napisał w środę "Super Express". Według gazety, największą nagrodę dała sobie sama Ewa Kopacz - 45 tys. zł. Otrzymała ją dzięki decyzji wicemarszałków. Z kolei swoim zastępcom - Cezaremu Grabarczykowi z PO, Markowi Kuchcińskiemu z PiS, Eugeniuszowi Grzeszczakowi z PSL, Jerzemu Wenderlichowi z SLD oraz Wandzie Nowickiej z Ruchu Palikota - marszałek Kopacz miała przyznać po 40 tys. zł.
Kopacz w środę podczas briefingu na pytanie, czy w obecnej trudnej sytuacji finansowej, gdy do obywateli apeluje się o oszczędzanie, przyznanie tego rodzaju premii jest etyczne, odparła: "Sejm to jest przede wszystkim miejsce, w którym tworzy się prawo, ale jest to również zakład pracy. Zarządzający tym zakładem pracy, a takim kierownikiem jest marszałek Sejmu, ma prawo, a wręcz obowiązek oceniać pracę swoich pracowników i doceniać tych, którzy pracują dobrze i karać tych, którzy pracują gorzej". Czytaj więcej na tvn24.pl
"Są tam z naszego wyboru"
Wypowiedź marszałek Kopacz nie przekonuje jednak większości internautów:
"To kolejny przykład oderwania się tych osób od rzeczywistości. Ani pani marszałek, ani wicemarszałkowie nie są pracownikami Sejmu. Jak tego nie rozumieją, tym gorzej dla nich. Są tam z naszego wyboru i tylko tyle. Rok 2013 może być pechowy dla wielu, również dla posłów" - pisze @Grzegorz. I dodaje, że w tej sytuacji jedynym wyjściem jest przekazanie przyznanych premii na cele charytatywne. "Jeśli chcą zachować twarz i klasę, powinni z pracowników sejmowych stać się filantropami i przekazać (co do grosza) przyznane kwoty dla najbardziej potrzebujących. Stosownie do swoich preferencji politycznych i światopoglądowych" - uważa internauta. Informację o premiach w ostrych słowach komentuje też @Maciej: "Rząd Donalda Tuska wbił sobie gola do własnej bramki. Zrobienie czegoś takiego, w czasach głębokiego kryzysu jest haniebne, drwiące z przeciętnego obywatela, który ledwo wiąże koniec z końcem. Cieszę się, ze tak się stało. Przynajmniej teraz wiem, że PO nie powinna nigdy dojść do władzy, a po tym co zrobiła utwierdzam się w przekonaniu, że to ostatnie lata tego rządu" - pisze @Maciej.
"To pieniądze należące do nas wszystkich"
Większość komentujących nie pozostawia na politykach suchej nitki:
„Pani marszałek Kopacz przeholowała z tymi nagrodami. Nagrody przyznawane są za nadzwyczajne wykonanie zadań ponad to co jest standardem. Gdzie tu jakieś nadzwyczajne wykonanie dodatkowych zadań? W końcu dostają regularnie kasę za to co robią. Jeśli jest to zwykły zakład pracy to sugeruję najpierw listy obecności i alkomaty. Przypominam, że samo przebywanie na terenie "zakładu pracy" nie koniecznie jest tożsame z tzw. efektywnym wykonywaniem pracy! To że siedzą w biurze i plotkują czy knują przy kawie nie znaczy że pracują." - oburza się @Mariola. I dodaje: "Może ktoś przypomniałby pani marszałek, że każda złotówka którą dysponuje ona czy cały rząd, pochodzi z podatków wyciągniętych od obywateli. To nie są jej pieniądze, to pieniądze należące to nas wszystkich. Pani marszałek i wicemarszałkowie nie zostali po prostu zatrudnieni, ale powołani na ten urząd a mogli zostać powołani tylko i wyłącznie ze sprawą bycia wybranym. Czyli są zatrudnieni przez naród!” - przekonuje internautka.
„Ci przy korycie nie znają umiaru"
To, co najbardziej oburza większość komentujących, to fakt, że politycy cały czas mówią o kryzysie i zachęcają do oszczędzania. „Górnik pracujący w KGHM za przepracowany efektywnie miesiąc otrzymuje tzw. premię efektywną w wysokości : 400 - 600zł ( o ile w ogóle takową otrzyma, bo często jest goła stawka, wszak kryzys i o taką premię ciężko). A tu proszę - kryzys i wypłacane premie po 40 000 złotych. Jak widać, kryzys jest, ale tylko na dolnych szczeblach społecznych. Skandal to mało powiedziane” - oburza się @Grzegorz. Podobnego zdania jest @Dariusz: "Przyznane nagrody to, mówiąc krótko, żenada. Wszędzie nawołuje się do oszczędności, a ci przy korycie nie znają umiaru. Niektórzy nie zarabiają tyle przez cały rok” - pisze internauta. @Józef dodaje z kolei: "To tak nie może być - jest to oderwanie od rzeczywistości. Wg mnie te wypłaty są nieuprawnione i powinny być zwrócone. Administracja musi myśleć – ktoś na nią musi zarobić. Trochę skromności i realizmu życiowego".
„Jeszcze nie ma Wielkanocy, a już mamy jaja"
Internauci mają dla polityków także kilka propozycji:
"Proponuję by panowie i panie posłanki poszli na 2 miesiące na najniższą krajową. W tym czasie zablokować im dostęp do majątków, które mają i wtedy by zobaczyli czemu te 40 tys. bardzo irytuje naród. Bo jak na razie, to czy to z prawej, czy z lewej strony, posłowie abstrahują od układu odniesienia, a powinni dostać kubeł zimnej wody na te puste głowy" - ostro komentuje @Paweł.
„Jeszcze nie ma Wielkanocy a już mamy jaja" - pisze @Adam. I dodaje: "Proponuję, aby marszałek i jego zastępcy otrzymali dyplomy pochwalne za dobrą pracę, tak jak to robią warszawskie urzędy w dobie kryzysu. Wynagradzając swoich urzędników pracodawca daje im zamiast pieniędzy dyplom za wkład wniesiony w pracę".
„Sejm jest miejscem pracy”
Nie brakuje jednak i takich, którym decyzja o przyznaniu premii się podoba: "Zgadzam się z Panią Marszałek” – pisze @Tomek. I dodaje: „Sejm jest miejscem pracy, musimy być tego świadomi. Wysokość rocznej premii... o tym możemy dyskutować, ale patrząc co np. się dzieje w Urzędach Miast, Wojewódzkich itp. to te 40.000 to wcale nie są kokos" - uważa internauta.
Również @Cezary broni decyzji o przyznanych premiach: "Zdenerwowała mnie nagonka na marszałka Sejmu ws. wypłat nagrody. Faktem jest, że nasi parlamentarzyści zarabiają na tle UE bardzo niewielkie pieniądze i jeśli już o tym mówić to należy pokazać ten kontekst” – pisze internauta @Cezary.
Autor: kde//bgr