Agresywna pacjentka pobiła dwie pracownice Szpitala Specjalistycznego w Wejherowie (Pomorskie). Jak informuje policja, kobieta chciała uciec skacząc przez okno na parterze budynku. Według informacji szpitala, pacjentka była pod wpływem alkoholu. Pierwszą informację o zdarzeniu otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Do ataku doszło w nocy z wtorku na środę na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Jak wynika ze wstępnych ustaleń policji, kobieta została przywieziona do szpitala wieczorem 28 lutego.
- Pacjentka obudziła się w nocy, chciała uciekać ze szpitala. Próbę ucieczki zauważyła jedna z pracownic placówki i próbowała zatrzymać kobietę. Wywiązała się szamotanina, pacjentka biła pracownicę, udało jej się wyrwać i wyskoczyła przez okno na parterze szpitala - relacjonowała asp. sztab. Anetta Potrykus, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wejherowie.
Mimo obrażeń zaatakowała ponownie
Jak dodała policjantka, w wyniku upadku pacjentka doznała obrażeń. Jej krzyki zaalarmowały pozostałych pracowników szpitala, którzy ruszyli jej na pomoc. - W trakcie udzielania pomocy, kobieta znów zaczęła się awanturować, doszło do kolejnej szamotaniny, w której ucierpiała jeszcze jedna pracownica ośrodka - przekazała oficer prasowa.
- Pacjentka była bardzo agresywna. Ostatecznie została przeniesiona do szpitala. Policja będzie prowadziła dochodzenie w tej sprawie. Atak na pracowników szpitala jest przestępstwem - podkreśliła rzeczniczka wejherowskiej policji.
Była pijana
Jak poinformował nas szpital w Wejherowie, kobieta była pod "znacznym wpływem" alkoholu. - Na Szpitalny Oddział Ratunkowy przywieziono pijaną kobietę. Po przebadaniu i podaniu leków, pacjentka leżała jakiś czas, a później zaczęła uciekać - przekazał Andrzej Zieleniewski, prezes zarządu Szpitala Specjalistycznego.
Szpital nie zatrudnia ochrony, bo zwyczajnie nas na to nie stać. Andrzej Zieleniewski, prezes szpitala
- Pacjentka jest u nas hospitalizowana, natomiast poszkodowana pielęgniarka przebywa na zwolnieniu lekarskim - dodał Zieleniewski. Prezes wejherowskiego szpitala nie miał informacji o drugiej poszkodowanej pracownicy.
Zieleniewski tłumaczył też, że szpital stara się, aby na dyżurze zawsze była służba złożona z ratowników oraz pielęgniarek. - Tym razem na oddziale nie było mężczyzn. Szpital nie zatrudnia ochrony, bo zwyczajnie nas na to nie stać - podkreślił.
Autor: BK//popi