Nietrzeźwy mężczyzna wpadł w sam środek lodowatego jeziorka. "Testował grubość lodu i znalazł się pod nim. Potem udawał, że jest na kajaku, a na koniec został uratowany przez strażaków" - napisał @skaut, od którego otrzymaliśmy zdjęcia z akcji na warszawskim Gocławiu. Internauta pyta też, kto zapłaci za akcję trzech wozów strażackich, pogotowia i policji.
O incydencie powiadomił nas @skaut, który był na miejscu."Dziesięć minut trzeba było czekać na połączenie ze 112. Nikt nie mógł mu pomóc, bo było to na środku jeziora" - relacjonował internauta.
"Zgłoszenie o mężczyźnie, pod którym załamał się lód na jeziorze przy ulicy gen. Abrahama otrzymaliśmy o godzinie 14:29" - powiedział w rozmowie z Kontaktem 24 mł. kpt. Grzegorz Mszyca ze stołecznej straży pożarnej. Na pomoc mężczyźnie zadysponowano trzy zastępy straży pożarnej, karetkę pogotowia oraz policję.
Jak ustalił Mszyca, gdy strażacy wyłowili z wody mężczyznę okazało się, że jest pod wpływem alkoholu. "Policja na miejscu zjawiła się ostatnia. Po badaniu organoleptycznym funkcjonariusze stwierdzili, że 38-latek jest pod wpływem alkoholu. Mężczyznę odwieziono do domu" - powiedział asp. Rober Opas z zespołu prasowego stołecznej policji.
Warszawski mors nie poniesie konsekwencji
"Kto za to zapłaci? Za przyjazd trzech wozów strażackich, karetki pogotowia i radiowozu?" - pytał internauta skaut.
Opas wyjaśnił, że policja nie nakłada mandatów na osoby nietrzeźwe i w tym przypadku jej działania ograniczyły się do odwiezienia pana do domu. "Tę interwencję traktujemy, jak każdą inną. Jesteśmy przecież dla obywateli" - podkreślił Opas.
Sprawę jednakowo traktuje straż pożarna. Rzecznik pytany o poniesione koszty powiedział, że "to akcja jak inne. Jesteśmy w ciągłej gotowości i jesteśmy po to, żeby pomagać" - mówił rzecznik stołecznej straży. Dodał, że takie sytuacje nie zdarzają się na szczęście często. "Ostatnio w 2009 roku wyłowiliśmy pijanego mężczyznę, który wpadł do kanaliku przy Moście Gdańskim i dryfował na krze" - mówił Mszyca.
Nie wiadomo jakie koszty poniosło pogotowie ratunkowe przez zachowanie 38-latka.
Autor: aolsz/rs