Nie żyje jeden z dziesięciu członków załogi jachtu "Rzeszowiak". Jak poinformował kapitan jednostki Jan Malczewski, zmarł jego zastępca - sternik jachtowy Lech Machniak. Jacht przez wiele godzin dryfował we wtorek u wybrzeży Wysp Owczych. Akcję ratowniczą uniemożliwiał silny sztorm i towarzyszące mu wysokie fale. Ostatecznie wieczorem duńskim służbom ratowniczym udało się ewakuować załogę, wśród której znajdowały się dwie ranne osoby. Pierwszą informację o problemach otrzymaliśmy na Kontakt 24 od jednego z internautów.
Informację o śmierci jednego z członków załogi potwierdziła w specjalnym komunikacie opublikowanym na swojej stronie internetowej Ambasada Rzeczpospolitej Polskiej w Kopenhadze: "W porcie, o godz. 09:45 dnia 05.09.2012 na pokład jednostki ratunkowej weszła policja i został wezwany lekarz. Posiadamy informację, że jedna z osób na pokładzie 'Brimil' nie żyje".
"Akcja reanimacyjna trwała bardzo długo"
Jak poinformował kapitan jachtu Jan Malczewski, zmarł jego zastępca - sternik jachtowy Lech Machniak. Kapitan dodał, że sternik prawdopodobnie został uderzony przez złamany maszt i stracił przytomność. Załoga natychmiast podjęła akcję reanimacyjną, jednak mężczyzny nie udało się uratować. Przybyli na jacht po kilku godzinach ratownicy stwierdzili jego zgon. "Akcja reanimacyjna trwała bardzo długo. Pięć osób z załogi było oddelegowanych tylko do tego zadania" - powiedział w rozmowie z PAP kapitan.
Do utraty masztu doszło podczas huraganu. Malczewski dodał, że fale sięgały 14 metrów, a zdarzały się nawet wyższe. Uderzenie jednej z nich złamało maszt.
Lech Machniak zajmował się żeglarstwem od prawie 40 lat. Ukończył staż, miał stopień kapitana. Z kapitanem Malczewskim pływał wielokrotnie.
Dramatyczny rejs
Pierwsze informacje o problemach polskiego jachtu z dziesięcioma osobami na pokładzie dotarły do redakcji Kontaktu 24 we wtorek po południu. "Polski jacht wysłał rano z okolic Wysp Owczych sygnał alarmowy" - napisał jeden z internautów. Informację potwierdziła nam Konsul RP w Kopenhadze.
Jacht ze złamanym masztem dryfował przy sztormowej pogodzie około 140 kilometrów od wybrzeża. Na sygnał "Mayday" zareagowała straż przybrzeżna z Wysp Owczych. Załoga wezwała pomoc we wtorek rano.
"Jacht ma złamany maszt, załoga siedzi w środku" - mówiła we wtorek o godz. 15.30 Dobrosława Siemianowska, Konsul RP w Kopenhadze. Z kolei straż przybrzeżna Wysp Owczych informowała w rozmowie z TVN24, że na pokładzie znajdują się dwie ranne osoby. Informacje te potwierdziła również w późniejszej rozmowie polska konsul. "Jedna z tych osób jest nieprzytomna. Nie wiadomo, jaki jest stan drugiej osoby" - mówiła Dobrosława Siemianowska.
Przez wiele godzin ekipy ratunkowe - ze względu na sztorm - nie mogły dotrzeć do osób znajdujących się na jachcie. Jak informowała nas Dobrosława Siemianowska, Konsul RP w Kopenhadze, około godziny 18.30 duńskie służby ratownicze próbowały zabrać z jachtu nieprzytomnego członka załogi. Niestety fatalna pogoda na to nie pozwoliła. Udało się to dopiero kilka godzin później.
Tragiczny rejs sprzed siedmiu lat
Zarejestrowany w Gdańsku jacht należy do Rzeszowskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego. Załoga wracała z rejsu turystycznego na Grenlandię.
"Rzeszowiak" został wyprodukowany w 2000 roku. Pięć lat później na Morzu Bałtyckim jednostka została zniszczona przez potężny sztorm, a jej kapitan zginął po wypadnięciu za burtę. Wyremontowany "Rzeszowiak" zaczął pływać dwa lata później.
Autor: mmt/ks,tka