W poniedziałek w wieku 69 lat zmarł amerykański aktor Dennis Farina. Przez wiele lat pracował jako policjant, ale potem z wielkim powodzeniem zajął się aktorstwem. "Spotykaliśmy się wiele razy, gdyż obydwaj chodziliśmy do tego samego kościoła w Beverly Hills. Nie był może gwiazdą w znaczeniu hollywoodzkim, ale niezwykle silną osobowością" - wspomina Reporter 24 usbizzTV.
Policjant, który stał się aktorem
Aktor zmarł w poniedziałek w Scottsdale w Arizonie. Jak poinformował rzecznik Fariny, przyczyną śmierci był zakrzep w płucach.
69-latek całą swoją młodość pracował jako policjant w Chicago, specjalizując się we włamaniach. W międzyczasie został jednak doradcą reżysera Michaela Manna do spraw związanych z policją. Na planie okazało się, że nadaje się nie tylko do doradzania, ale również do grania.
Farina zakończył więc swoją trwającą 18 lat służbę w 1981 roku i zaczął rozwijać karierę aktora pod skrzydłami Manna. Przełomem okazała się rola w serialu "Crime Story", a następnie "Miami Vice". Dzięki temu Farina zdobył sławę i uznanie.
Farina pozostawił po sobie trzech synów i szóstkę wnuków. Od rozwodu z pierwszą żoną w 1980 roku nie ożenił się ponownie, ale od 35 lat żył z swoją partnerką, Marianne Cahill.
Autor: db\mtom