Poza Australią odwiedziła każdy kontynent. Przemierza świat wzdłuż i wszerz, nie tylko w poszukiwaniu nowych miejsc, lecz także nowych smaków. Do Chin stara się wracać co roku. Jak przyznaje, cel jest ten sam - obżarstwo. Reporterka 24 Ewa opowiada nam o podróży do Szanghaju, największego chińskiego miasta, w ramach akcji "Pokaż nam świat".
TY RÓWNIEŻ UDAŁEŚ SIĘ W CIEKAWĄ PODRÓŻ? A MOŻE MIESZKASZ ZA GRANICĄ? CZEKAMY NA TWOJĄ RELACJĘ. DOŁĄCZ DO GORĄCEGO TEMATU I #POKAZNAMSWIAT
Łatwiej byłoby wymienić miejsce, w którym Reporterka 24 nie była. A zwiedziła wiele, - m.in. Kenię, Etiopię, Meksyk, Koreę Północną, Tybet. Na antenie TVN24 BIS opowiadała również, jakie atrakcje kryje Madagaskar. Teraz czas na Chiny. Ale z innej perspektywy - kulinarnej.
Masło spleśniałe, płatki droższe od kawioru
- Dla mnie podróżowanie łączy się z poznawaniem lokalnych przysmaków, tych, które wyglądają bardzo apetycznie i pachną ciekawie oraz tych, które swych całokształtem zniechęcają - mówi Ewa.
- Nie będę ukrywać, że do tych drugich podchodzę z mniejszą pewnością, ale ciekawość jednak wygrywa. I nie ukrywam, nie wszystko wezmę do ust. Nie dam się przekonać do kaszanki - dodaje.
Nie da się również ukryć - Azja to raj dla degustatorów. Przygodę z kuchnią chińską Reporterka 24 rozpoczęła podczas pobytu w Szanghaju, największym mieście Chin. Podróżniczka wspomina, że szalenie ciężko było znaleźć produkty, które dobrze znała z polskiej kuchni.
- Wszystko było inne. Chleb słodki. Cztery kromki tego z ziarnami kosztowały sześć złotych. Masło drogie i zawsze spleśniałe. Ser trudno dostępny. Płatki na mleku droższe od kawioru. Szynki brak. Kiełbasa to mięso mielone zaciśnięte wokół zrolowanej gazety, a przysmaki to kurze łapki, kacze języki i farbowana golonka. Fuuuuj! Za duży kaliber jak na pierwsze dni - wspomina swoją pierwszą kulinarną przygodę Ewa.
Kuchnia na rowerach
Nie miała wyjścia. Reporterka 24 musiała wykonać telefon do rodziców. - Po dwóch tygodniach 20 kg polskich rarytasów odebrałam od kuriera: pasztety, sery, płatki do mleka, chleb, konserwy - opowiada.
I przyznaje, że choć z "wałówki" od rodziców bardzo się ucieszyła, zaprzyjaźniła się także z kilkoma ulicznymi sprzedawcami. - Serwowali wspaniałą kuchnię na rowerach m.in. z bębnami od pralki służącymi jako grill. To tam jadałam najlepsze placki z warzywami, piłam pierwszą herbatkę z perełkami, jadłam szaszłyki z rozmaitościami, wafle z bananami lub smażone warzywa z makaronem. Poezja!- wspomina.
Żaby, skorpiony...
- Później sama zaczęłam dopytywać o lokalne nocne bazary, gdzie można kupić np. naprawdę dziwaczne smakołyki; skorpiony, żaby, rozgwiazdy, albo po prostu robale - relacjonuje podróżniczka.
Faworytem stały się jednak pierogi. Są one skarbnicą przeróżnych smaków. - Mogą mieć kształt rybki, żaby, łabędzia, kwiatka. A co w środku? Oprócz standardowych warzyw i mięsa, jajko ze szczypiorkiem, masa ze słodkiego ziemniaka, krewetki, pasta z dyni, a nawet masa orzechowa - mówi Ewa.
Jak przyznaje, przynajmniej raz w roku jedzie do Chin na małe obżarstwo. - A największe rarytasy dla podniebienia kryją się na ulicach - kończy.
Specjalnie dla Was na bieżąco aktualizujemy mapę, na której pokazujemy, jakie miejsca zwiedzają Reporterzy 24. Oto relacje, które otrzymaliśmy w ramach akcji "Pokaż nam świat":
Autor: ank/map