"Poproszono nas, abyśmy pozostali na wyższych kondygnacjach naszych hoteli" - relacjonowała internautka @Anna, która przebywa właśnie na wyspie Phuket. Turystka, podobnie jak tysiące ludzi w regionie, czekała w napięciu na nadejście fali tsunami po potężnym trzęsieniu ziemi, do którego doszło w środę nad ranem w pobliżu Indonezji. Do Sumatry dotarły ostatecznie małe fale o wysokości około metra - donosi agencja Reutera. Ostrzeżenie przed tsunami zostało odwołane na terenie całego obszaru Oceanu Indyjskiego.
Jak relacjonowała @Anna, na miejscu nikt nie dostarczał gościom informacji o sytuacji (turyści o wszystkim dowiadywali się w rozmowach telefonicznych z rodzinami w kraju). "Była słyszalna syrena, ale w pierwszej chwili była panika, obsługa biegała i dopiero po chwili wskazano nam drogę na dach. Jesteśmy na 5. piętrze hotelu i mamy tu jeszcze pozostać" - mówiła Polka. Ostrzeżenie odwołane
Tuż przed godziną 15 polskiego czasu amerykańskie Pacyficzne Centrum Ostrzeżeń przed Tsunami (PTWC) odwołało ostrzeżenie przed tsunami na terenie całego obszaru Oceanu Indyjskiego. Wcześniej, po pierwotnym trzęsieniu o sile 8,7 stopni Richtera, u wybrzeży Indonezji zanotowano kilka silnych wstrząsów wtórnych (ponad 8 st.).
Zdaniem PTWC fala zmierzająca w kierunku indonezyjskiego wybrzeża miała zaledwie 17 cm wysokości. Jak podała później agencja Reutera, ostatecznie do wybrzeży Sumatry dotarły fale w wysokości ok. metra.
Ostrzeżenia również w Malezji
"Leżeliśmy błogo na plaży, kiedy podszedł do nas miejscowy i powiedział o możliwym tsunami. Po chwili podjechała policja i przez megafon poinformowała o zagrożeniu" - pisał na Kontakt 24 internauta @Misiek, który przebywa na wyspie Pangkor (zachodnie wybrzeże Malezji). "Jednak miejscowi mówią żeby zachować spokój, bo nawet w 2004 roku nie było tutaj zagrożenia, dlatego, że wyspa leży pomiędzy innymi. Niemniej jednak służby ostrzegawcze działają bez zarzutu i można im tylko pozazdrościć sprawnej organizacji" - dodał internauta.
Autor: mmt//tka/ja