Brukselą we wtorkowy ranek wstrząsnęły eksplozje. Najpierw na lotnisku, potem w metrze. 34 osoby zginęły w wyniku zamachów, około 200 zostało rannych. Niespokojnie było też na kampusie jednego z uniwersytetów, gdzie przebywała polska studentka, Karolina. - Trudno dziś czuć się bezpiecznie w Brukseli - powiedziała redakcji Kontaktu 24.
- Wszystko zaczęło się około godz. 12.30. Akcja służb była powiązana ze znalezieniem podejrzanego samochodu w okolicach kampusu. Wcześniej słyszeliśmy o wybuchach w mieście, ale nikt nie spodziewał się, że zagrożenie może pojawić się w pobliżu uniwersytetu. Od zamachu w Paryżu raz doszło do ewakuacji uczelni, ale wtedy to była fałszywy alarm. Tym razem sytuacja jest napięta - relacjonowała Karolina, Polka studiująca w Vrije Univesiteir Brussel.
Jak dodała, kampus Etterbeek znajduje się kilka minut drogi metrem od miejsca zamachu. W czytelni, gdzie przebywała, było około 20 osób. Służby zaleciły, aby zostać w środku. Można było wyjść tylko na własną odpowiedzialność.
"Sytuacja wydaje się opanowana"
- Był komunikat, że jeśli usłyszymy wybuch, mamy nie panikować, bo będą to działania służb - kontrolowany wybuch podejrzanego samochodu. Jesteśmy pod dobrą opieką, ale trudno dziś czuć się bezpiecznie w Brukseli - powiedziała Karolina.
Przed godz. 15 można było opuścić budynek. - Sytuacja wydaje się opanowana, ale na każdym skrzyżowaniu są służby. Jest mnóstwo wojska. Drogi wokół kampusu są zablokowane. Oprócz mnie kilka osób opuściło teren uniwersytetu. Bezpiecznie dotarłam do znajomych - zakończyła studentka z Polski.
34 zabitych, około 200 osób rannych
Belgijska straż pożarna poinformowała, że w podwójnym zamachu na lotnisku zginęło we wtorek 14 osób, a 92 ludzi zostało rannych. Wcześniej burmistrz Brukseli informował, że w ataku w metrze, przeprowadzonym krótko po zamachach na lotnisku, śmierć poniosło co najmniej 20 osób; ponad 100 ludzi odniosło tam obrażenia.
Wśród poszkodowanych jest trzech polskich obywateli - poinformowało w najnowszym komunikacie ministerstwo spraw zagranicznych. Służby konsularne pozostają w kontakcie z rodzinami poszkodowanych - podkreślono.
Pierwszy atak miał miejsce przed godziną 8 rano na lotnisku. Śledczy uważają, że sprawcą przynajmniej jednej z eksplozji był zamachowiec samobójca. Około dwóch godzin później doszło do wybuchów na stacji metra Maelbeek w pobliżu instytucji unijnych.
Autor: kz/popi