"Życie toczy się normalnie. Na ulicach można spotkać żołnierzy, którzy serdecznie uśmiechają się na widok obcokrajowców" - tak sytuację w Bangkoku po wprowadzeniu stanu wojennego opisywał w swojej relacji @Krzysztof, Polak mieszkający w Tajlandii. "Ludzie chodzą na zakupy, do restauracji, zdają się bagatelizować całą sytuację".
"Pierwszy dzień stanu wojennego nie przyniósł na szczęście żadnych dramatycznych wydarzeń" - napisał na blogu "Mai Pen Rai" Krzysztof Kuczkowski, Polak mieszkający w Bangkoku. Z jego relacji wynika, że życie w mieście wygląda bardzo normalnie. "Gdyby nie obecność żołnierzy, których można spotkać w ważniejszych punktach miasta, na skrzyżowaniach, nic nie wskazywałoby na to, że mamy tu stan wojenny" - mówił na antenie TVN24.
"Wojsko rozlokowało się w różnych punktach miasta, w szczególności w okolicach stacji telewizyjnych, urzędów, na drogach dojazdowych i innych strategicznych miejscach" - pisał na swoim blogu Krzysztof.
"Ludzie żyją normalnie"
W samym Bangkoku i na drogach dojazdowych do miasta ustawiono wojskowe punkty kontrolne. Znajdują się one też na drodze do lotniska. Chociaż samo lotnisko jest chronione przez wojsko, które i tu zastąpiło siły policyjne, to sam terminal pasażerski funkcjonuje jak dotychczas i nie ma tam żołnierzy. Prawdopodobnie chodzi o to by nie straszyć i tak już wystraszonych turystów.
Jak relacjonował Krzysztof, sami Tajowie zdają się bagatelizować całą sytuację. "Ludzie chodzą na zakupy, do restauracji, żyją normalnie". Jednak jak dodał, widok żołnierzy z karabinami maszynowymi przewieszonymi przez ramię, może wywoływać napięcie szczególnie wśród obcokrajowców.
Stan wojenny
Wojsko zdecydowało się na wprowadzenie stanu wojennego we wtorek rano po wielu miesiącach antyrządowych protestów, głównie w Bangkoku, w których zginęło 28 osób, a setki zostały ranne.
Jak oświadczył w telewizyjnym wystąpieniu dowódca armii, generał Prayuth Chan-ochao, "to konieczne, by przywrócić w kraju pokój i porządek". Jednocześnie Generał Prayuth zaapelował do swych rodaków, by nie wpadali w panikę, lecz dalej normalnie żyli. Rzecznik armii zapewnił, że nie jest to przewrót wojskowy i rząd funkcjonuje normalnie.
Chan-ochao wezwał także rywalizujące siły polityczne do dialogu w celu normalizacji sytuacji w państwie. Zapowiedział także, że stan wojenny będzie obowiązywał do czasu zaprowadzenia porządku i pokoju. CZYTAJ WIĘCEJ NA TVN24.PL
MSZ ostrzega
Niepokojące informacje napływające z Tajlandii i wprowadzenie tam stanu wojennego sprawiło, że Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało we wtorek ostrzeżenie dla Polaków udających się w tamte rejony.
"W związku z informacją o wprowadzeniu 20 maja br. stanu wojennego, Ministerstwo Spraw Zagranicznych ponawia swój wcześniejszy apel o zachowanie przez obywateli polskich przebywających na terytorium Tajlandii szczególnej ostrożności, w tym unikanie miejsc zgromadzeń publicznych oraz bezwzględne stosowanie się do zaleceń lokalnych władz" - czytamy w oświadczeniu.
Autor: mmt,kło/aw