"Nasze myśli i modlitwy są z ofiarami i ich rodzinami" - między innymi plakaty z takimi hasłami pojawiły się w miejscu, gdzie w poniedziałek furgonetka wjechała w pieszych w Toronto. Zginęło 10 osób. Kanadyjczycy przynoszą także pluszowe misie i kwiaty. Palą też świeczki. Zdjęcia otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Kwiaty, znicze oraz transparenty pojawiły się na ulicy, gdzie w poniedziałek doszło do ataku. "Nasze myśli i modlitwy są z ofiarami i ich rodzinami" - czytamy na jednym z transparentów. "Miłość dla wszystkich, nienawiść dla nikogo" - napisano na kolejnym.
Na miejscu był także pan Dariusz, który mieszka kilka minut od miejsca tragedii. Na jego zdjęciach widać również wciąż pracujące służby, a także fragment ulicy otoczony taśmami. - Ulica Finch and Yonge na długości czterech kilometrów jest zamknięta - relacjonował.
Burmistrz Toronto John Tory poinformował, że przez najbliższych kilka dni, w związku z pracą policji, okolica wypadku będzie zamknięta dla ruchu.
Na chodniku leżeli ludzie
W poniedziałek około godziny 19:30 [czasu polskiego - przyp. red.], w Toronto, największym mieście Kanady, furgonetka wjechała w grupę pieszych. Portal CTV News cytował świadków, według których na chodniku leżało kilka osób "nieprzejawiających oznak życia".
Początkowo informowano o 8-10 potrąconych osobach. Służby medyczne mówiły o pięciu. Agencja Reutera podawała, że zginęły dwie osoby.
Policja przed godziną 23 czasu polskiego poinformowała o dziewięciu osobach zabitych i 16 rannych. Po 2 w nocy polskiego czasu policja podała, że zginęło 10 osób, a 15 jest rannych.
Sprawca został zatrzymany. Z informacji podanych przez CBC, które później potwierdziła policja, wynika, że był to 25-letni Alek Minassian. Policja w Toronto przekazała, że "jego działania z pewnością wyglądały na celowe".
Autor: est//ank