O zwierzęciu, które zawisło na ogrodzeniu jednej z posesji w miejscowości Kalonka (woj. łódzkie), rodzinę zaalarmował pies. - Moja mama wyszła na zewnątrz, bo nie przestawał szczekać - relacjonował pan Sebastian, który na Kontakt 24 przysłał nam zdjęcia rannego łosia. Ponad trzy godziny później służby podjęły decyzję o uśpieniu zwierzęcia.
Jak powiedział nam pan Sebastian, który powiadomił służby o całej sytuacji, rodzinę w środku nocy zaalarmował szczekający pies. - Było około godz. 3, akurat wracałem do domu. Moja mama wyszła na zewnątrz, bo pies nie przestawał szczekać - relacjonował autor zdjęć.
- Wtedy usłyszała ryczenie łosia - dodał. - A ja zacząłem dzwonić - powiedział nam Reporter 24, który w środku nocy zaalarmował policję, próbował też dodzwonić się do Centrum Zarządzania Kryzysowego i ośrodków, które pomagają zwierzętom. - Był środek nocy, niestety nie udało mi się dodzwonić - podsumował. Jak dodał, był zdezorientowany całą sytuacją i tym, dlaczego zwierzę musi tak długo czekać na pomoc.
Decyzja o uśpieniu
Około godz. 6.30 na miejsce przyjechały służby, które podjęły decyzję o uśpieniu młodego zwierzęcia. - Dotarliśmy do człowieka z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt w Łodzi. Stamtąd na miejsce przyjechał lekarz weterynarii, który podjął decyzję - tłumaczył mł. asp. Grzegorz Stasiak, oficer prasowy komendy policji w Koluszkach.
Na pytanie o to, dlaczego zwierzę czekało na interwencję ponad 3 godziny, rzecznik odpowiada, że takie są procedury. - Podjęliśmy wszelkie działania, żeby to zwierzę uratować - tłumaczył. - Postawiliśmy na nogi wiele służb, ale zwierzę jest pod ścisłą ochroną i nie mógł interweniować leśniczy z naszego okręgu - podkreślił policjant.
- Dzięki pomocy straży pożarnej, zwierzę zostało już zdjęte z ogrodzenia - podsumował rzecznik.
Autor: kab/aw