Puste hotele, pozamykane restauracje, szabrownicy i problemy z dostępem do mleka. To tylko nieliczna część problemów, z którymi muszą zmierzyć się mieszkańcy Tunezji, w której wprowadzono stan wyjątkowy po zamieszkach. W tunezyjskim mieście Sousse przebywa Reporter 24, który na bieżąco zamieszcza swoje relacje.
Gwałtowne protesty
Gwałtowne antyrządowe protesty rozpoczęły się w Tunezji w połowie grudnia. Mieszkańcy kraju demonstrują przeciw bezrobociu i złym warunkom życia. W zamieszkach zginęło kilkadziesiąt osób. W piątek władze mówiły o 23 ofiarach, obrońcy praw człowieka o co najmniej 66. W sobotę bunt i pożar w więzieniu w Munastirze pochłonął 42 ofiary śmiertelne. Były też doniesienia o kilkudziesięciu więźniach zastrzelonych podczas próby ucieczki z więzienia w Mahdijji, położonej podobnie jak Munastir w północno-wschodniej części kraju.
W wyniku protestów z kraju w piątek uciekł rządzący od ponad 20 lat prezydent Zin el-Abidin Ben Ali. Jego obowiązki tymczasowo przejął przewodniczący izby niższej tunezyjskiego parlamentu Fuad Mebaza.
Polacy wyjechali
"Wszyscy Polacy, którzy chcieli opuścić Tunezję, już ją opuścili (...). Po godz. 13 odleciał pierwszy samolot, drugi (...) przed godz. 14. Na pokładzie tych dwóch samolotów znalazło się 261 osób, czyli wszyscy, którzy chcieli odlecieć. Natomiast 10 osób zdecydowało się wbrew radom swoich biur podróży pozostać w trzech ośrodkach" - powiedział w TVN24 Marcin Bosacki. Polscy turyści pozostali w ośrodkach w okolicy Tunisu, Munastiru i na Dżerbie.
Autor: aj//tka