To był bardzo silny podmuch, wszystko leciało z budynków - tak potężną eksplozję w Bejrucie opisała pani Kamila, Polka, która od 9 lat mieszka w Libanie. Nagranie pokazujące ułamek zniszczeń otrzymaliśmy na Kontakt 24.
W chwili wybuchu, w którym zginęło co najmniej 135 osób, a pięć tysięcy zostało rannych, pani Kamila była około 3 kilometrów w linii prostej od miejsca eksplozji.
- To był bardzo silny podmuch, wszystko leciało z budynków - relacjonowała Polka. Odłamki szkła poraniły jej nogi. - Mąż zabrał nas do domu, żeby nie zabierać miejsca ciężko rannym - przekazała.
"Nie ma miasta"
Kobieta mieszka w Libanie od 2011 roku. - Nie ma miasta. Ciężko mówić o jakiejkolwiek sytuacji. Ludzie, którzy przeżyli tu wojnę domową mówią, że czegoś takiego nigdy nie widzieli - zaznaczyła pani Kamila.
- Męża dwóch znajomych zmarło, z naszej rodziny wszyscy są bezpieczni - podkreśliła.
Do eksplozji doszło 4 sierpnia po godzinie 17 czasu polskiego (po godzinie 18 w Bejrucie) w centralnym punkcie portu, tuż obok portowego silosu.
Wiele ofiar, ogromne zniszczenia
Eksplozja zniszczyła całkowicie wiele pobliskich budynków, uszkodziła też setki innych znajdujących się w promieniu kilku kilometrów – w tym, znajdującą się ponad 1500 metrów od miejsca wybuchu, siedzibę premiera Libanu.
Wybuch był tak silny, że był odczuwalny na Cyprze, wyspie odległej od Bejrutu o ponad 200 kilometrów. Nad Bejrutem jeszcze wiele godzin po wybuchu unosiła się potężna chmura dymu i pyłu.
Bilans ofiar tragedii wciąż rośnie. W środę wieczorem minister zdrowia Libanu Hamad Hassan poinformował, że w wyniku eksplozji zginęło 135 osób. Około 5 tysięcy osób jest rannych, ale wielu ludzi nie zostało jeszcze odnalezionych. - Z pewnością pod gruzami są jeszcze ofiary, otrzymujemy dziesiątki wezwań w sprawach zaginionych - powiedział Hassan.
Autor: popi, asty, pp/kab / Źródło: Kontakt 24, tvn24.pl