Kilkanaście osób zaangażowało się akcję ratowania kota, który zakleszczył się w oknie jednego z bloków w Pruszkowie (Mazowieckie). Zwierzak mógł wisieć tam nawet całą noc. Miał uszkodzony pęcherz i stracił czucie w łapach. Nie udało się go uratować. Informację i zdjęcia otrzymaliśmy na Kontakt 24.
O sprawie poinformowała nas Zuzanna Oskiera, mieszkanka Pruszkowa i była działaczka Pruszkowskiego Stowarzyszenia na Rzecz Zwierząt.
"Zawieźliśmy go do weterynarza, gdzie okazało się, że nie ma czucia w łapach. Ponadto jest tak wychłodzony, że nie da się mu zmierzyć temperatury. Miał pęknięty pęcherz i był odwodniony, więc nie pobrano mu krwi" Zuzanna
Całą relację opisała też w mediach społecznościowych.
"Zadzwoniła do mnie siostra i powiedziała, że widzi, jak grupa ludzi zebrała się pod oknem jednego z mieszkań na parterze bloku przy ul. Helenowskiej, próbując uwolnić zaklinowanego kota" - relacjonuje.
"Płakał i gryzł"
Jako była działaczka Pruszkowskiego Stowarzyszenia na Rzecz Zwierząt postanowiła pomóc. Wzięła koc dla kota i udała się na miejsce. Tam próba ratowania kota z opresji trwała już w najlepsze. Sąsiedzi wzięli drabinę i rękawiczki od robotników remontujących pobliską ulicę. Próbowali wyjąć zwierzaka z futryny, ale to wcale nie było proste. "Kot przeraźliwie płakał i gryzł" - informuje Zuzanna.
Dostałam telefon, że kot zdechł
W końcu się udało. Mały poddał się i pozwolił wyjąć z okna, ale była to tylko połowa sukcesu.
"Zawieźliśmy go do weterynarza, gdzie okazało się, że nie ma czucia w łapach. Ponadto jest tak wychłodzony, że nie da się mu zmierzyć temperatury. Miał pęknięty pęcherz i był odwodniony, więc nie pobrano mu krwi" - opisuje dalej. Według weterynarza, kot mógł wisieć w oknie nawet całą noc. Zwierzę przeniesiono do inkubatora i założono mu kroplówkę. Starania nie przyniosły jednak oczekiwanego efektu. "Po trzech godzinach otrzymałam telefon, że kot zdechł" - poinformowała pani Zuzanna. Jak dodała, wezwała straż miejską, a ta zadeklarowała, że skieruje sprawę na policję.
Autor: kz//gw