"Ludzie wchodzili drzwiami, oknami, jak tylko się dało", "Pociąg jest już przepełniony, na kolejnych stacjach nikt już nie mógł wsiąść", "Czekam na kolejny pociąg, myślę, że każdy będzie wyglądał tak samo" - to tylko niewielka próbka komentarzy, które docierają do redakcji Kontaktu 24 na temat dzisiejszych powrotów koleją z sylwestrowych wyjazdów.
Od rana dostajemy dziesiątki telefonów i maili od zbulwersowanych pasażerów. Zdjęcie z jednego z pociągów nadesłał @Marcin.
Redakcja dostaje sygnały m.in. o przepełnionych pociągach, do których nie mogą wsiąść pasażerowie na kolejnych stacjach, małej ilości wagonów w wypuszczonych na tory pociagach, nie wspominając już o opóźnieniach. Paraliż występuje na wielu trasach, takich jak Zakopane-Olsztyn, Kołobrzeg-Kraków czy Przemyśl-Zielona Góra.
Nie inaczej było na wielu innych trasach. Zdjęcia i nagrania nadesłali nam internauci z całego kraju.
W sprawie komentarza skontaktowaliśmy się z rzecznik PKP Intercity, Małgorzatą Sitkowską. "Pracownicy zakładów linii kolejowych są dzisiaj w pełnej gotowości, gdyż obawiali się czarnego scenariusza powrotów z sylwestrowego urlopu" - zapewnia rzeczniczka. Przyznaje jednak, że pociągi kursują według standardowego rozkładu jazdy. Jak więc PKP chce poradzić sobie w tej sytuacji?
"Chcieliśmy rozłożyć powroty na cały weekend"
"Staramy się wydłużać składy" - tłumaczy rzeczniczka, zaznaczając jednocześnie, że "pociąg nie może być dłuższy niż stacja".
Rzeczniczka PKP Intercity dodaje, że przewoźnik próbował zapobiec problemom z miejscami w pociągach poprzez tzw. bilet weekendowy, który miałby rozłożyć powroty wszystkich pasażerów na kilka dni. "Bilet weekendowy jest ważny do poniedziałku wieczorem" - wyjaśniała Sitkowska.
Niestety, według przypuszczeń przedstawicielki PKP Intercity, dzisiaj do domu może wracać nawet 90 proc. urlopowiczów.
Autor: ak, aj//ŁUD, jaś