Nowoczesna technologia miała pomagać, a przeszkadza. Do pracy przy pierwszej fazie spisu rolnego w chwilę po jej starcie przystąpić mógł jedynie mniej niż co dziesiąty rachmistrz, bo - jak donoszą - system, który miał usprawnić ich pracę, nie działa prawidłowo. Teraz obawiają się, że nie zdążą przed zaplanowanym na 23 sierpnia końcem pracy. GUS tłumaczy, że początek mógł być trudny, bo pracownicy po raz pierwszy zetknęli się z nowymi urządzeniami. Dalej ma być jednak już tylko lepiej.
W poniedziałek 9 sierpnia ruszył tzw. obchód spisowy. Poprzedza on Powszechny Spis Rolny i potrwa dwa tygodnie. Prowadzący go rachmistrzowie dostali do rąk terminale, w których mają znaleźć zarówno dane respondentów, jak i za ich pomocą wprowadzić do systemu ich odpowiedzi.
Władysław Wiesław Łagodziński, rzecznik Głównego Urzędu Statystycznego twierdzi, że utrudnień na początku obchodu można było się spodziewać, bo urządzenia typu hand–held zastosowano w Polsce po raz pierwszy. "Pojawiły się problemy techniczne, które mogły powstać. Nie wszystko zagrało od razu idealnie. Nie zamierzam tego ukrywać" – przyznaje rzecznik.
Łagodziński informuje, że 9 sierpnia, kiedy prawie 12 tys. rachmistrzów usiłowało przygotować się do pracy i pobrać niezbędne aplikacje, serwery zostały przeciążone.
Rzecznik twierdzi jednak, że wina za początkowe utrudnienia, leży także po stronie pracowników. "Wielu rachmistrzów ma problem z obsługą urządzenia. Byli szkoleni i informowani" - zapewnia Łagodziński.
Przedstawiciel GUS-u podkreśla, że sytuacja poprawia się i coraz większa liczba rachmistrzów odwiedza już gospodarstwa rolne. "Wczoraj w drugiej połowie dnia zsynchronizowało się ponad 7 tysięcy rachmistrzów. To stosunkowo duża liczba. Około godziny 14. zostało już zweryfikowanych 9,5 tysiąca gospodarstw. 5113 rachmistrzów pracowało już w terenie" – informuje Łagodziński.
ak//ŁUD
Autor: redakcja