Byłem na miejscu. Samolot spadł w środku lasu. Pilot leżał w niewielkiej odległości od wraku - napisał na Kontakt 24 pan Tomek, który twierdzi, że był świadkiem wypadku lotniczego w okolicach Mińska Mazowieckiego. W poniedziałek popołudniu wojskowy MiG-29 rozbił się, ale pilot katapultował się i żyje. Pierwszą informację o wydarzeniu otrzymaliśmy na Kontakt 24.
"Byłem na miejscu. Samolot spadł w środku lasu. Pilot leżał w niewielkiej odległości od wraku. Pomocy udzielił zespół ratownictwa medycznego z Kałuszyna. Jest ciężki dojazd. W tej chwili miejsce zabezpiecza żandarmeria, policja oraz jednostki straży" - napisał na Kontakt 24 pan Tomek, który twierdzi, że był świadkiem wypadku. "Z powodu nocy trudno było znaleźć to miejsce samolot jest roztrzaskany, ale nie zapalił się lekko tylko z jednego miejsca wydobywał się dym. To tyle. Telefonicznie nie chcę się wypowiadać, bo nic więcej nie mam do dodania” - relacjonował.
Internauta Marek wysłała na Kontakt 24 zdjęcia wraku.
Wypadek
"Około godziny 17.15, podczas podejścia do lądowania, utracono łączność z samolotem typu MiG-29 z 23 Bazy Lotnictwa Taktycznego. Wojsko niezwłocznie przystąpiło do akcji ratunkowej, uruchamiając wszystkie możliwe środki" - przekazało w oficjalnym komunikacie Ministerstwo Obrony Narodowej.
Jak wyjaśniła rzeczniczka MON, ppłk Anna Pęzioł-Wójtowicz, samolot pilotował jeden pilot, który zdołał się katapultować przed wypadkiem.
Dodała, że został odnaleziony i przewieziony do szpitala. Jego życiu ani zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo. "W poszukiwania zaangażowane były grupy poszukiwawczo-ratownicze wojska, Żandarmeria Wojskowa, a także zgodnie z procedurami akcję wspomagały policja i straż pożarna" - przekazano w komunikacie MON.
Resort zapowiedział, że "okoliczności wypadku będą wyjaśniane przez Żandarmerię Wojskową oraz Prokuraturę".
Doniesienia o zaginięciu samolotu pojawiły się w poniedziałek późnym popołudniem.
Poszukiwania prowadzone były w pobliżu Kałuszyna.
Autor: bkol/g / Źródło: TVN 24