Sytuacja na drodze ekspresowej S1 w Mysłowicach, na której po południu doszło do karambolu, wróciła do normy . W wypadku brało udział pięć samochodów, a sześć osób zostało rannych. Dwoje z nich - matkę z dzieckiem - przetransportowano śmigłowcem LPR do szpitala. Pierwsze informacje o wypadku dostaliśmy na Kontakt 24 od @Magdy.
Służby usunęły już wszystkie samochody, które brały udział w karambolu. Jak mówiła w sobotę po południu na antenie TVN24 reporterka Marta Gordziewicz, policji powoli udaje się udrożnić ruch na trasie S1.
"Przyczyną był spowolniony ruch"
"W karambolu zderzyło się ze sobą pięć samochodów. Przyczyną wypadku było spowolnienie ruchu" - mówił w rozmowie z redakcją Kontaktu 24 asp. szt. Ryszard Padewski z mysłowickiej policji. Dodał, że spowolnienie było najprawdopodobniej efektem protestu kierowców na trasie S1.
Do zdarzenia doszło przed godziną 15 w Mysłowicach. Mężczyzna kierujący osobową Toyotą nie dostosował prędkości i uderzył w pojazd znajdujący się na lewym pasie jezdni. W niego z kolei wjechały kolejne samochody.
Gigantyczny korek
W wyniku zderzenia poszkodowanych zostało 6 osób, dwoje z nich - matkę i dziecko - przetransportowano do szpitala śmigłowcem LPR. "Jest gigantyczny korek na z Mysłowic w kierunku Częstochowy" - ostrzegał kierowców Padewski i zalecał przejazd trasą S1 z Tychów do Dąbrowy Górniczej.
Autor: db,aj//ja