Nocną, spokojną podróż pary małżonków przerwało nieoczekiwane uderzenie. "Jezu, stój!" - zawołała kobieta przerażona widokiem zwierzęcia, które nagle pojawiło się w zasięgu jej wzroku. Chwilę później rozległ się potężny huk - to osobowy citroen uderzył w łosia, który wszedł na jezdnię. "Żyjesz?" - upewniał się jej mąż tuż po zderzeniu z łosiem. Zwierzę pojawiło się na drodze nagle, uniemożliwiając mężczyźnie jakikolwiek ruch. Nagranie z okolic Białej Podlaskiej (woj. lubelskie) otrzymaliśmy na Kontakt 24. Jak podkreślił jego autor, opublikował je ku przestrodze.
- Mija 20 lat od kiedy jestem kierowcą i jeszcze nigdy do tej pory nie miałem nawet kolizji - relacjonował pan Marcin, który w nocy z czwartku na piątek przeżył zderzenie z łosiem. Mężczyzna wraz z żoną wracał do domu z Warszawy. Nagle przed maską pojawił się łoś. Na zatrzymanie się było za późno.
Do zderzenia doszło na drodze krajowej numer 2, na wysokości miejscowości Styrzyniec koło Białej Podlaskiej.
Jazda "z ręką na sercu"
- Tą trasą jeździmy z żoną co tydzień. Zawsze z ręką na sercu, bo na tym odcinku ciągnie się 20 km terenu leśnego. Z poboczy wyglądają sarny, ale one patrzą. Co innego łosie, bo wychodzą na drogę, bez względu na to, co jest przed nimi. Jak święte krowy - opowiadał mężczyzna. Choć trasa, którą jechali, jest oznaczona znakami mówiącymi o możliwości pojawiania się zwierzyny leśnej, widok łosia na jezdni ich zaskoczył.
Jak relacjonował pan Marcin, około 700-800 metrów przed nim jechał inny samochód. Aby nie oślepić kierowcy, nie zdecydował się włączyć długich świateł. W innej sytuacji może byłby w stanie dostrzec łosia.
- Zobaczyłem go jakieś sto metrów przed sobą, ale było już za późno. Hamowałem, ale uderzyłem w jego zad. Łoś przeleciał przez samochód, zginął na miejscu - relacjonował kierowca.
Pod wpływem uderzenia popękały szyby, które uszkodziły ręce kierowcy. - Miałem krótki rękaw, szkło powbijało mi się od koniuszków palców po łokieć. Ręka krwawiła. Zaraz po zderzeniu wezwaliśmy policję i karetkę - opowiadał.
Wiadomo już, że małżeństwo nie odniosło poważniejszych obrażeń. Właściciel pojazdu przypuszcza, że samochód nadaje się do kasacji.
"Kilka stłuczek w tygodniu"
- W naszym rejonie jest dużo zwierzyny. Kilka razy w tygodniu dochodzi do stłuczek. Częściej z sarnami niż z łosiami - powiedział kom. Jarosław Janicki, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej. - Nie tak dawno na krajowej "2" niedaleko Styrzyńca kolizję z łosiem miał też radiowóz policyjny. Apelujemy o rozwagę na drodze - dodał.
Autor: ak,kz/popi