61-letni mężczyzna zasztyletował jednego z wnuków, ranił żonę, a następnie popełnił samobójstwo. 9-latek, któremu udało się uciec z mieszkania dziadków, przebywa pod opieką ciotki. Do tragedii doszło w Gliwicach. Jak się dowiedzieliśmy, to kolejna tragedia w tej rodzinie. W 2009 roku ojciec zamordował matkę chłopców i na 25 lat trafił za kratki. To właśnie dlatego dzieci mieszkały z dziadkami. Jak poinformowała prokuratura, nie było informacji o jakichkolwiek nieprawidłowościach. Pierwsze informacje o tragicznym zdarzeniu otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Do tragedii doszło w czwartek po godz. 20. Jak wynika z relacji policjantów, mieszkaniec gliwickiej Sośnicy zaatakował kuchennym nożem 14-letniego wnuka, a następnie swoją żonę. Nastolatek zmarł w wyniku ran kłutych, a 61-letnia kobieta trafiła w ciężkim stanie do szpitala. Jak poinformował komisarz Marek Słomski, oficer prasowy KMP w Gliwicach, jej stan jest stabilny.
Zabił i popełnił samobójstwo
Jak dodał kom. Słomski, mężczyzna najprawdopodobniej był pijany. - Według wstępnych ustaleń wszedł pijany do domu, wywiązała się kłótnia. Zaatakował nożem wnuka, 61-letnią żonę, wszedł na parapet i skoczył przez okno - mówił komisarz Słomski. Mężczyzna zginął.
Z mieszkania udało się uciec 9-letniemu bratu ofiary. - Chłopiec poprosił o pomoc sąsiadów. Ci próbowali coś zrobić, ale było już za późno - relacjonował policjant. Dziadkowie byli rodzicami zastępczymi chłopców. Chłopiec przebywa pod opieką ciotki.
To kolejna tragedia w tej rodzinie
Z informacji, jakie otrzymywaliśmy na Kontakt 24 wynika, że to nie pierwsza tragedia w tej rodzinie. - Kilka lat wcześniej ojciec chłopców zamordował ich matkę - mówił w rozmowie z nami Janusz Sochacki, Prokurator Rejonowy Gliwice-Wschód w Gliwicach.
- Do zabójstwa doszło w 2009 roku. Skazany odbywa karę 25 lat pozbawienia wolności - dodał Piotr Żak z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Właśnie dlatego chłopcy mieszkali z dziadkami. Nad rodziną czuwał kurator sądowy, ale - jak poinformowała prokuratura - nigdy nie odnotował problemów rodzinnych. - Z informacji wynika, że nie było tam żadnych nieprawidłowości. Chłopcy nie sprawiali nigdy problemów. Sąsiedzi wskazywali jako zgodną rodzinę - podkreślił Żak.
- Było cicho, spokojnie. Nigdy nie było żadnych awantur - mówiła w rozmowie z reporterem TVN24 jedna z sąsiadek. - Jestem w szoku, niesamowita tragedia - dodał inny z mieszkańców.
Prokuratura wszczęła w piątek postępowanie w sprawie zabójstwa. Na razie nie wiadomo, jaki był jego motyw. Najwcześniej w poniedziałek lub wtorek poznamy wyniki sekcji zwłok 14-latka. Śledczy chcą przesłuchać ranną kobietę i 9-letniego wnuka, ale nie wiadomo kiedy będzie to możliwe.
Autor: rydz,sc/aw,tka