"Dachówki lecą!", "Boże, jakie pobite!" - mówią przerażeni mieszkańcy Bisztynka na nagraniu wykonanym podczas potężnej burzy gradowej, jaka przeszła w środę wieczorem nad miasteczkiem. "Całą rodziną przebywaliśmy w domu. Deszcz lał się po płytach do mieszkania, zalało nam piwnicę. Podstawialiśmy miski, cokolwiek, żeby po prostu ratować" - relacjonuje w rozmowie z TVN24 jeden z domowników.
"Całą rodziną przebywaliśmy w domu, gdy wszystko się zaczęło. Na początku zaczął padać deszcz. Później grad - na początku mały, wielkości piłeczek golfowych. Później coraz większy..." - mówił w rozmowie z reporterem TVN24 pan Zbigniew - mieszkaniec domu, z którego pochodzi nagranie. "Podstawialiśmy miski, cokolwiek, żeby po prostu ratować"
"Była u mnie moja ciocia, ma 60 lat. Powiedziała że jak żyje tak dużego gradu nie widziała (...). Deszcz lal się po płytach do mieszkania. Zalało nam piwnice, musieliśmy wypompowywać wodę. Dziś udało się, dzięki pomocy strażaków. Przyjechali, założyli nam plandeki. Wczoraj lalo się po ścianach. Podstawialiśmy miski, cokolwiek, żeby po prostu ratować" - opowiadał mężczyzna
Bilans tragedii jaka dotknęła miasto to 1050 budynków bez dachów, kilkaset zniszczonych aut, powalone drzewa, zalane posesje. Zawaleniu uległa część dachu nad halą widowiskową ośrodka kultury. Woda zalała też bibliotekę. Straty po gradowej burzy, która przeszła w nad Bisztynkiem, szacuje się w milionach złotych.
"Około 15 minut zadecydowało o tym, że miasto praktycznie legło w gruzach" - mówił burmistrz miasta Jan Wójcik. Wiatr przewracał krzesła i stoliki w ogródkach, z budynków spadały dachówki. Grad wielkości kamieni, z impetem uderzał w zaparkowane samochody, tłucząc szyby i karoserię. "Jestem strażakiem od 30 lat, widziałem dużo gradobić, ale grad takiej wielkości - po raz pierwszy" - dodawał Jan Słupski, komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej w Olsztynie.
Autor: kde//tka