Wiadra, butelki, pistolety na wodę - nieważne czym, ważne żeby było mokro. Zgodnie z tradycją, w lany poniedziałek, na ulicach polskich miast i wsi pojawiają się wielbiciele śmigusa-dyngusa. Wielkiemu oblewaniu towarzyszą piski uciekających w popłochu dziewcząt, a nasi internauci dokumentują coroczny zwyczaj. Otrzymujemy już pierwsze zdjęcia i filmy.
W poniedziałek wielkanocny lać trzeba - choć nie wszyscy to lubią. Dawniej, kawalerowie oblewali tylko te panny, które im się podobały. Mokre włosy i ubrania świadczyły o powodzeniu u płci przeciwnej, a woda zapewniała dziewczętom zdrowie i urodę. Dziś, gdy tradycja przeniosła się do większych miast, coraz częściej lany poniedziałek traktowany jest jako okazja do wygłupów i chuligańskich wybryków. Nie brakuje zrzucanych z balkonu na głowy przechodniów butelek, czy wylewania wiader wody na samochody.
W Zbrudzewie smarują sadzą Są jednak miejsca, w których świąteczny poniedziałek obchodzony jest wyjątkowo uroczyście, a w ruch idzie nie tylko woda, ale również... sadza. W wielkopolskim Zbrudzewie, co roku wyrusza orszak kominiarzy, którzy chodzą po wsi, smarując ludzi czarnym proszkiem. Podobny orszak odwiedza dziś także mieszkańców poznańskiej dzielnicy Ławica. Ośmiu przebierańców (zwanych żandarami) w składzie: dziad, ksiądz, kominiarz, grajek, niedźwiedź, koń, baba i policjant - chodzi po domach, składając życzenia, oblewając wodą i smarując twarze specjalną mazią. Kulminacyjnym punktem tradycji jest zdobywanie komina miejscowej piekarni przez babę i kominiarza, co ma odpędzić złe duchy. A jak wygląda wielkanocny poniedziałek w Twoim mieście? Czekamy na zdjęcia.
Autor: kde//tka