Przeraźliwy krzyk zwierząt zaalarmował w niedzielne południe mieszkańców jednego z poznańskich osiedli. Okazało się, że to locha, którą służby próbowały usunąć z placu zabaw. "Nic dziwnego, że przestraszone zwierzę zaczęło się wyrywać" - komentuje rzecznik straży miejskiej. Relację i zdjęcia przysłał do redakcji Kontaktu 24 internauta Zbiniek.
Skontaktowaliśmy się z Przemysławem Piłeckim, rzecznikiem straży miejsckiej w Poznaniu. Przyznał, że zaskoczył go przebieg interwencji. "Ale to nie strażnicy miejscy mieli usunąć zwierzęta z osiedla"- poinformował. "Ich zadaniem było jedynie zamknięcie placu zabaw i zapewnie bezpieczeństwa gapiom. Działali zgodnie z procedurami i powiadomili miejscowe koło łowieckie"- dodał Piłecki.
Łowczy nie mogli uśpić zwierząt, bo na miejscu nie było lekarza weterynarii. Próbowali wciągnąć lochę do klatki za pomocą linki. "Nic dziwnego, że przestraszone zwierzę zaczęło się wyrywać" - komentuje rzecznik straży.
JA
Autor: redakcja