"W dniu poprzedzającym katastrofę, w pobliżu Szczekocin doszło do podobnego zdarzenia, tj. wyprawiono dwa pociągi na szlak jednotorowy. Na szczęście dyżurni w porę spostrzegli niebezpieczeństwo i zatrzymali składy, po czym jeden z nich cofnięto tak, aby umożliwić przejazd drugiemu" – poinformował nas jeden z pasażerów. Podobne sygnały docierają również do Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. "Weryfikujemy te informacje" – mówi Tomasz Ozimek, rzecznik prokuratury. Informację o zdarzeniu potwierdza nam jeden z maszynistów, który widział notatkę w tej sprawie.
Pan Maciej (imię zmienione) dzień przed katastrofą jechał pociągiem TLK relacji Kraków Główny – Gdynia. Pociąg wyjechał o godz. 10.26. Jak relacjonuje w rozmowie z redakcją Kontaktu 24 pasażer, na pewnym odcinku (prawdopodobnie za Miechowem) ruch na trasie odbywał się wahadłowo, ponieważ jeden tor był wyłączony z ruchu. W związku z tym pociąg miał około 20-minutowe opóźnienie.
"W pewnym momencie, około 10 kilometrów od Szczekocin, pociąg wjechał na tor na Warszawę a nie na Częstochowę. Pociąg zaczął hamować, a następnie doszło do manewru wycofania i skład wjechał na właściwy tor. Po około pięciu minutach, kiedy pociąg wjechał na właściwy tor, z magistrali zjeżdżał pociąg jadący z Warszawy do Krakowa" – relacjonuje pasażer.
Prokuratorzy weryfikuję te informacje
Prokuratura Okręgowa w Częstochowie ma zabezpieczoną dokumentację o wszystkich zdarzeniach na tym odcinku w dniu katastrofy oraz w dniach ją poprzedzających. Do prokuratury zgłaszają się kolejni świadkowie, którzy twierdzą, że przed wypadkiem pociągi były zawracane.
"Na tym etapie nie możemy mówić o jakichkolwiek ustaleniach. Obecnie weryfikujemy te informacje oraz analizujemy zabezpieczone dokumenty" – powiedział portalowi tvn24.pl Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
O tym, że zdarzenie takie miało miejsce, potwierdził nam jeden z maszynistów, który widział notatkę służbową z incydentu. Według jego informacji, maszynista pociągu był dzisiaj przesłuchiwany. W stosunku do niego nie toczy się żadne postępowanie.
Mirosław Siemieniec z biura prasowego PKP Polskie Linie Kolejowe SA, zapytany przez nas w poniedziałek o zdarzenie, oświadczył: "Nie mam potwierdzenia takiej informacji". W środę również nie potwierdził incydentu.
Autor: mmt, ŁOs//tka