Policja zatrzymała 22-letniego mężczyznę podejrzanego o znęcanie się nad dwójką małych dzieci. Jedno z trafiło w ciężkim stanie do szpitala. Do aktów przemocy miało dochodzić o Łobzie (woj. zachodniopomorskie). Pierwsze informacje w tej sprawie otrzymaliśmy na Kontakt 24.
- Do zatrzymania mężczyzny doszło w poniedziałek. Jest on podejrzany o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad dwojgiem dzieci - potwierdził w rozmowie z redakcją Kontaktu 24 prokurator Jacek Powalski z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Prokuratura została poinformowana o zdarzeniu przez szpital w Szczecinie, gdzie trafiła trzynastomiesięczna dziewczynka. W niedzielę, 25 października, w domu dziewczynki miała miejsce wizyta pogotowia. Lekarza zaniepokoiły ślady na ciele dziecka. Medyk skierował dziewczynkę do szczecińskiego szpitala.
Liczne złamania i krwiaki
Dziecko trafiło do placówki w ciężkim stanie, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Ma liczne siniaki na całym ciele, krwiaki, a także może mieć złamania - dowiedział się Sebastian Napieraj, reporter TVN24.
2,5-letni chłopiec, nad którym również miał znęcać się fizycznie i psychicznie 22-latek, nie trafił do szpitala i pozostaje pod opieką babci. Jak relacjonował reporter TVN24, obrażenia na jego ciele mogą wskazywać, że również był bity.
W czwartek 22-letni mężczyzna, który jest konkubentem matki dzieci, trafił na trzy miesiące do aresztu. - Za popełnione czyny grozi mu kara od roku do 10 lat pozbawienia wolności - podał prokurator Powalski.
Jak dowiedział się reporter TVN24, mężczyzna nie przyznał się do winy. - Twierdzi, że to nie on bił dzieci - dodał Sebastian Napieraj.
"Sąsiedzi alarmowali"
Jak relacjonował, sąsiedzi 21-letniej matki i jej 22-letniego partnera alarmowali Ośrodek Pomocy Społecznej i policję, że w domu może dziać się coś niepokojącego. - Cały czas tam były krzyki, a dzieci płakały - powiedziała jedna z sąsiadek.
Elżbieta Gralińska, dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łobzie przyznała w rozmowie z TVN24, że pod koniec sierpnia instytucja otrzymała sygnał, iż w mieszkaniu dzieje się "coś niepokojącego". Jak mówiła Gralińska, pracownica socjalna udała się na miejsce wraz z dzielnicową. Zastała tam matkę z dziećmi oraz dwóch mężczyzn.
- Nie było żadnych podstaw, niepokojącego wyglądu dzieci, żebyśmy się zaniepokoili i interweniowali - powiedziała dyrektor.
Jak dodała, matka tłumaczyła, że dzieci płaczą, "ponieważ są małe". Gralińska podkreśliła również, że rodzina nie korzystała z żadnych form pomocy społecznej, dlatego nie było podstaw, aby pracownicy OPS składali regularne wizyty w tym domu.
Reporter TVN24 ustalił, że decyzją sądu dzieci trafią w najbliższym czasie do rodziny zastępczej.
Autor: sc,mz/popi,tka