Dzień przed dziesiątą rocznicą ataków terrorystycznych na Nowy Jork i Waszyngton, mieszkańców Nowego Jorku przestraszył spory słup dymu nad jednym z wieżowców na Manhattanie. Dym zaczął się wydobywać w sobotę z budynku przy Madison Avenue. Świadkiem zdarzenia był nasz Reporter 24, który zamieścił na swoim profilu zdjęcia.
Pożar nie był jednak groźny i nie był dziełem zamachowców, lecz wybuchł na skutek przegrzania się urządzenia elektrycznego. Ogień został szybko ugaszony. Nikt nie ucierpiał.
Wielu mieszkańców Nowego Jorku przestraszyły jednak kłęby gęstego dymu - podaje Polska Agencja Prasowa. Ci, którzy pamiętali 11 września 2001 roku, byli przekonani, że terroryści uderzyli ponownie. Dziesięć lat temu, po atakach na wieże WTC, nad miastem powstały podobne słupy dymu.
"Podejrzany obiekt" na lotnisku
Chwile grozy przeżyli także mieszkańcy Waszyngtonu, po tym jak w sobotę na lotnisku Dullesa pod Waszyngtonem znaleziono "podejrzany obiekt".
Alarm ogłoszono, gdy policyjny pies, sprawdzający bagaże i przesyłki, zaalarmował swym zachowaniem obsługę i ochronę lotniska. Z obawy, że w pakunku może być niebezpieczna substancja, zamknięto część lotniska i ewakuowano z niej pasażerów. Pozostała część portu funkcjonowała normalnie. Po prześwietleniu paczki przez policyjnych specjalistów okazało się, że nie ma w niej nic groźnego. Alarm odwołano.
"Manhattan - najbardziej chronione miejsce na świecie"
O wzmożonych środkach bezpieczeństwa związanych z dziesiątą rocznicą zamachów terrorystycznych, informuje również nasz nowojorski Reporter 24 Piotr_Sobilo:
Autor: //tka