Mieszkaniec Skierniewic postanowił zabrać się za wiosenne porządki na swojej posesji. Okazało się bowiem, że ktoś urządził sobie na niej nielegalne wysypisko. Nie spodziewał się jednak, co tam znajdzie. A były to m.in. dokumenty zabezpieczone przez policję.
Informację o tym zdarzeniu dostaliśmy na Kontakt 24. Sprawę zbadała reporterka programu "Prosto z Polski" - Marta Kolbus.
"Jeżeli są niepotrzebne, to powinny być niszczone" - mówił właściciel terenu na którym znajdowało się wysypisko. "Gdyby w pobliżu biegały dzieci, mogłoby wziąć leki i doszłoby w ten sposób do tragedii" - komentował mężczyzna. O znalezisku postanowił więc powiadomić policję.
Funkcjonariusze byli zaskoczeni: "To nie jest miejsce na te dokumenty". Pytani o to, jak dowody mogły znaleźć się w takim miejscu, tłumaczyli: "Nie wiemy... trzeba poczynić ustalenia w tej sprawie".
Jak się później okazało, dokumenty w ubiegłym roku trafiły z magazynów policji do Urzędu Skarbowego w Skierniewicach, który odpowiedzialny jest za utylizację w takich wypadkach. "Dowody w postaci środków farmakologicznych są niszczone przez prywatną firmę" - zapewniał naczelnik urzędu. Jak twierdzi, są one niszczone na oczach urzędników.
Do odnalezionych dowodów się nie przyznaje: "Musimy to sprawdzić i ustalić czy pochodzi to od nas".
Ustalenia mają potrwać kilka dni.
Autor: dsz//ŁUD