"Zalane i zerwane drogi, nieczynne i podtopione szkoły, domy, stadiony. Sparaliżowane miasto" - tak po krótce tragiczną sytuację w miejscowości Calgary przedstawia @Lucyna, która w Kanadzie mieszka od 21 lat. Polka przesłała zdjęcia zniszczonego przez powódź miasta.
Końca nie widać
Powódź, która nawiedziła miasto, zatrzymała życie w Calgary i jego okolicach.
"Deszcz pada od połowy maja. Całe miasto jest zalane. Na dziś i poniedziałek zapowiadają deszcze i burze. Dodatkowo z gór, w których wciąż jest śnieg, zaczyna spływać woda" - relacjonowała @Lucyna.
"W środę i w czwartek ludzie mają wrócić do pracy. Ruch w mieście jest sparaliżowany. Wszystkie mosty są zamknięte. Kiedy jednak zostaną odblokowane, będą sprawdzać, czy ich konstrukcja nie została naruszona. Namawia się ludzi, by nie wychodzili, by zostali w domach. Ani ja, ani dwoje moich dzieci nie mogliśmy pójść do pracy" - dodała.
"Domy szły razem z wodą"
Jak wyjaśniła kobieta, jej dom mieści się na wzgórzu, dzięki czemu nie był narażony na bezpośrednie niebezpieczeństwo. Część mieszkańców straciła jednak swoje domostwa.
"Domy szły razem z wodą. Wielu mieszkańców ewakuowano. W niektórych domach woda sięga do pierwszego piętra. Ostatnio woda wystąpiła z rzek w 2005 roku. Wprawdzie zalała pobliskie domy, jednak sytuacja była nieporównywalna do tego, co dzieje się teraz" - powiedziała.
Sytuacja jaka spotkała mieszkańców Calgary jest widoczna także na stadionie hokejowym. "Stojąca w środku woda sięga 14 rzędu" - wspomniała mieszkanka kanadyjskiej miejscowości.
W obliczu kataklizmu nie zapomniano o zwierzętach, które ewakuowano z miejscowego ZOO.
Ceny w górę
Jak zauważyła Polka, wśród sprzedawców pojawiają się i tacy, którzy postanowili zarobić na trudnej sytuacji.
"Ludzie wykupują ze sklepów, co się da. Na stacji paliw, gdzie 12 butelek wody kosztuje zwykle 5-6 dolarów, teraz kosztuje 40. Lód, który można kupić w sklepie z alkoholem, kosztuje tam 20 dolarów. Przed powodzią kosztował 2,5 dolara" - szacowała @Lucyna.
Wielka ewakuacja
Miejska policja potwierdziła odnalezienie ciał trzech osób zabitych przez powódź. Bilans ofiar może się powiększyć, bo jedna osoba jest uważana za zaginioną.
Już w czwartek w Calgary i niektórych mniejszych miejscowościach w regionie rozpoczęto ewakuacje. Swoje domy musiało opuścić 100 tys. osób. Władze miasta apelowały też do kierowców, aby nie wyjeżdżali na drogi i ostrzegały ludzi, by trzymali się z daleka od rzek.
W piątek po południu w centrum Calgary wyłączono zasilanie, aby przeciwdziałać szkodom, jakie woda mogłaby wyrządzić różnym instalacjom. W sobotę ta część miasta nadal pozostawała bez prądu i zamknięta dla ruchu samochodów.
Autor: ak/ja