We wtorkowym wydaniu "Wstajesz i wiesz", na antenie TVN24 na Wasze pytania odpowiadał ekspert, doktor Paweł Grzesiowski. Jak się okazuje, wątpliwości wokół czwartej fali koronawirusa i zachorowań nie brakuje, czego dowodem jest liczba pytań, jakie przesłaliście na Kontakt 24.
W porannym programie doktor Paweł Grzesiowski opowiadał między innymi o obłożeniu polskich szpitali i o tym, że nasz kraj zalewa czwarta fala epidemii koronawirusa.
- My nie mamy szpitali z góry, wiemy, że łóżka tymczasowe powstają bardzo powoli i też ich nie jest dostateczna ilość, więc jest oczywiste, że pacjenci z COVID-19, którzy się duszą i wymagają natychmiastowej pomocy wypchną ze szpitali tych, którzy się nie duszą, którzy nie umierają - mówił doktor. - Te zjawiska zgonów niecovidowych, ale właśnie na skutek braku możliwości leczenia, będą nam się przez wiele lat jeszcze przypominać, dlatego, że ci pacjenci, którzy nie dostali leczenia na czas we wczesnej fazie choroby, będą przez kolejne lata stopniowo odchodzić, mimo że będziemy próbowali ich leczyć. W tej chwili Polska tonie pod falą zachorowań - zaznaczył.
Doktor Paweł Grzesiowski odpowiadał także na Wasze pytania. Zastanawialiście się, jak działa kwarantanna w przypadku osób zaszczepionych, które zachorowały na COVID-19, pytaliście też o kwestie dotyczące szczepień.
"Mam 66 lat, jestem zaszczepiona z mężem dwiema dawkami szczepionki firmy Moderna. Obecnie w mojej miejscowości jest szczepienie szczepionką Pfizera - czy możemy przyjąć trzecią dawkę firmy Pfizera?" - zapytała Mirosława.
- Tak jest, pani Mirosławo, zapraszamy na szczepienia, można zmieniać preparat, jeśli chodzi o dawkę przypominającą, podobnie zresztą, jak można było zmieniać preparat między pierwszą a drugą dawką. Tutaj nie ma ryzyka, nie ma błędu, można się zgłosić na szczepienie, jak najszybciej należy to zrobić, bo trzecia dawka jest nam bardzo potrzebna, szczególnie jeśli jesteśmy w grupie 50+.
"Czy funkcjonowanie w pracy kobiety, której mąż i syn są pozytywni, a ona jako zaszczepiona, kontaktuje się ze współpracownikami - czy to jest bezpieczne dla innych pracowników?" - zastanawiała się Anuszka.
- To jest bardzo ważne pytanie, dlatego, że mamy takich sytuacji bardzo wiele, gdzie część rodziny jest zaszczepiona, część nie, bo są to dzieci poniżej 12. roku życia i w domu jest COVID-19. Wiemy, że taki kontakt z wirusem mimo zaszczepienia może spowodować, że osoba zaszczepiona zarazi się i będzie przenosić wirusa do otoczenia. Formalnie, zgodnie z przepisami obowiązującymi w tej chwili, kwarantanny osoba zaszczepiona nie przechodzi, nie jest kierowana na kwarantannę, natomiast my zachęcamy te osoby do tak zwanego "czujnego nadzoru", czyli do samoobserwacji, jak również do testowania. Pamiętajmy, że coś takiego jak testy istnieje, w Polsce testów robimy bardzo mało, ale testy istnieją, są skuteczne i jeżeli ta osoba musi być w pracy, to po prostu przed każdym dniem pracy może się przetestować. Wykonanie testu mówi o tym, mówię tu o teście antygenowym, wymazowym, ten test mówi o tym, że ta osoba nie zaraża, my na przykład w szpitalu nie możemy wysłać wszystkich na kwarantannę, którzy są w takiej sytuacji, więc personel przed dyżurem jest testowany, jeżeli jest ujemny, może pracować.
"Rok temu przechorowałam COVID-19, obecnie jestem po badaniu w kierunku obecności przeciwciał, cały czas są obecne. Czy w takim razie muszę się szczepić? Czy nie słuszne byłoby dawanie w takich przypadkach certyfikatów? Dlaczego po szczepieniu otrzymuje się je na rok, bez potwierdzenia, że ma się przeciwciała natomiast ozdrowieńcowi przysługuje tylko na sześć miesięcy?" - zapytała Anka.
- Ozdrowieniec, podobnie jak osoba zaszczepiona, stopniowo traci przeciwciała, więc tutaj nie jest tylko kwestia tego, że one są, ale ile ich jest, jakie one są, czy są skutecznie neutralizujące wirusa. Dzisiaj jeszcze nie znamy takiej granicy stężenia przeciwciał, która chroni, czyli mówiąc prostym językiem, nie wiemy, ile tych przeciwciał trzeba mieć, żeby nie zachorować. Są w tej chwili badania, które pokazują, że tych przeciwciał musi być kilkadziesiąt razy więcej niż ten próg dolny testu, ta wartość referencyjna, w związku z tym lepiej przyjąć tę szczepionkę i wtedy mieć odświeżoną pamięć immunologiczną, niż bazować tylko na odporności po przechorowaniu. Wiemy, że odporność po przechorowaniu jest nieco uboższa - mówiąc takim językiem popularnym - niż poszczepienna w zakresie białka S. I tu jest ten problem, że osoby, które przeszły COVID-19 mogą ponownie zachorować, jeśli się nie zaszczepią.
"Jaki czas odstępu najbezpieczniej zachować pomiędzy szczepieniem przeciw grypie a trzecią dawką szczepionki przeciw koronawirusowi? - zapytała internautka o nicku Ona.
- Można zaszczepić te dwie szczepionki jednoczasowo, mamy na to już zgodę instytucji rejestrujących, czyli szczepienie można wykonać w dwa różne ramiona, tego samego dnia. Jeżeli są jakieś wątpliwości, jest to osoba, która miała jakiś poważniejszy odczyn po drugiej dawce czy po pierwszej dawce szczepionki przeciw COVID-19, to wówczas rozdzielamy te szczepionki i odstęp wystarczający to jest mniej więcej 7 dni.
"26 listopada minie pół roku od mojej drugiej dawki szczepionki na COVID-19, planowałam przyjęcie dawki przypominającej, niestety ponad tydzień temu zachorowałam i teraz mam status ozdrowieńca. Jak to wpływa na termin trzeciej dawki?" - zapytała Justyna.
- Generalnie ozdrowieńców nie szczepimy w pierwszych trzech miesiącach po przechorowaniu, gdybyśmy chcieli taką osobę jakoś dokładniej jeszcze zbadać, można po miesiącu od wyzdrowienia określić poziom przeciwciał. Zwykle jest tak, że osoba zaszczepiona, która przejdzie COVID-19, ma znów jakby naturalny bodziec przypominający, czyli pojawia się dużo przeciwciał, nie ma sensu szczepić kogoś, kto ma dużo przeciwciał, po to, żeby tylko odbyć samą wizytę, bo się termin zbliżył. W związku z tym, proponuję przyjąć następującą zasadę: jeśli jest to osoba poniżej pięćdziesiątego roku życia, bez czynników ryzyka, bez chorób przewlekłych, szczepienie można wykonać po mniej więcej trzech miesiącach od wyzdrowienia, natomiast jeśli byłaby to osoba z grupy ryzyka, czyli 50+, z chorobami przewlekłymi, po miesiącu warto zrobić test na przeciwciała i wtedy podjąć decyzję w oparciu o wynik badania.
"Klasa mojego syna została skierowana do nauki zdalnej w związku z zachorowaniem nauczyciela. Czy w związku z tym ja, jako rodzic przebywający w jednym gospodarstwie domowym z dzieckiem, muszę być na kwarantannie?" - Przepisy aktualne mówią o tym, że nie, że osoba, która się opiekuje małoletnią osobą na kwarantannie nie jest automatycznie kierowana na kwarantannę. Tutaj pani nie wspomniała, czy jest zaszczepiona czy nie, ale gdyby była zaszczepiona, to jest jeszcze ten drugi czynnik, druga przesłanka braku kwarantanny. Natomiast wiemy, że dzieci, które zostały skierowane na kwarantannę właśnie ze względu na kontakt szkolny, zostają w domu pod opieką rodziców, którzy nie muszą być na kwarantannie, czyli inaczej mówiąc: mogą wyjść z domu, mogą pójść na zakupy, natomiast musimy przypomnieć, że te osoby, ci opiekunowie, ci rodzice są zagrożeni zachorowaniem, ponieważ mają w domu wirusa i ten wirus jest mocno zakaźny. W związku z tym, apelujemy do tych osób o ostrożność, o robienie sobie testów i noszenie maski, to jest bardzo ważne, bo nawet, gdyby zachorowali, to wtedy zarażają mniej.
"Pytanie chyba do etyka: Dlaczego w dyskursie publicznym mówi się, że szczepionki mRNA są „w pełni bezpieczne”, skoro tak naprawdę nikt tego nie wie, bo brak jest danych na ich oddziaływanie na organizm żywy w perspektywie kilku, kilkunastu i kilkudziesięciu lat. Czy mamy tu do czynienia z wyborem mniejszego zła na rzecz większego dobra, zdrowia populacji i przeżycia wielu osób" - pytała Just.
- Problem przede wszystkim polega na tym, że tego rodzaju badania czy oskarżenia jakiegoś leku o odległe działania wymagają dowodów. Mógłbym odwrócić to pytanie - czy ktoś zna jakikolwiek preparat, który w tak odległym terminie, kilkunastu czy kilkudziesięciu lat wyrządza jakieś szkody zdrowotne. Ja nie znam, jako lekarz nie mogę absolutnie znaleźć w głowie takiego leku, który po wielu latach niszczyłby nasz organizm, w związku z tym nie robią tego też szczepionki. Robimy badania szczepionek na hodowlach komórkowych, pamiętajmy: to nie jest tak, że szczepionka jest badana tylko przez pół roku na grupie ochotników. Szczepionka, zanim wejdzie do badań klinicznych z udziałem ludzi, jest testowana w laboratoriach, gdzie ten cykl życiowy komórek jest dużo krótszy, nie musimy czekać 50 lat, żeby zobaczyć na przykład zmiany genetyczne w komórkach, w związku z tym zarzut, że szczepienia mogą uszkadzać nasze organizm w długoletniej perspektywie czasowej jest kompletnie pozbawiony racjonalnych przesłanek.
Autor: jw/ak / Źródło: Kontakt 24, TVN24