Wisła niknie w oczach. Poziom wody na warszawskim odcinku tej rzeki wyniósł w poniedziałek zaledwie 62 centymetry. To aż o 6 cm mniej niż w rekordowym roku 1992. Sytuację hydrologiczną w stolicy dokumentują nasi internauci, którzy przesyłają zdjęcia sytuacji na Wiśle.
Próby przejścia z jednego brzegu na drugi stanowczo odradza Marcin Dąbrowski z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. "Koryto rzeki żyje, wciąż się zmienia. W jednym miejscu może być płytko, a tuż obok będzie 2 m głębokości. Nie można tego lekceważyć" – mówi.
Burze nie pomogły...
Jak informuje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, poziom wody na warszawskim odcinku Wisły wyniósł w poniedziałek 62 centymetry.
Niedobór opadów, którego konsekwencją jest systematyczne obniżanie się poziomu wody w rzekach całego kraju, trwa od jesieni ubiegłego roku. Co prawda, jak podkreśla Rządowe Centrum Bezpieczeństwa (RCB), występujące w okresie od czerwca do sierpnia burze powodowały okresowe gwałtowne wzrosty stanów wody, jednak w ostateczności nie doprowadziło to do uzupełnienia zasobów wód powierzchniowych i gruntowych.
Aktualnie, jak czytamy w informacji, wartości przepływu wody w rzekach w większości stacji wodowskazowych układają się w strefie niskiej. Może to zaowocować wystąpieniem tzw. niżówki hydrologicznej (obniżeniem poziomu wód powierzchniowych i podziemnych) przede wszystkim w dorzeczu górnej i środkowej Wisły.
Poskutkuje brakiem wody?
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa podkreśla, że susza hydrologiczna może skutkować brakiem wody dla odbiorców korzystających z ujęć wód powierzchniowych. W przypadku długotrwałego utrzymywania się niskich stanów wód, możliwe jest natomiast zagrożenie dla poboru wody dla sieci wodociągowych oraz do celów energetycznych. Dotyczy to szczególnie dorzecza Wisły w południowej i centralnej części kraju.
Autor: aolsz//tka