Gęsta mgła i większy niż zwykle ruch według prokuratury mogły przyczynić się do wypadku, do którego doszło w poniedziałek rano na przejeździe kolejowym w Kozerkach koło Grodziska Mazowieckiego. 36-letnia kobieta wjechała na tory i nie zdążyła uciec przed nadjeżdżającymi pociągami. Zginęła na miejscu, a jej dwie córki w ciężkim stanie trafiły do szpitala. Pierwszą informację o wypadku dostaliśmy od internauty.
Ze wstępnych ustaleń prokuratury wynika, że tuż przed wypadkiem zapory przejazdu kolejowego w Kozerkach były podniesione. Prawdopodobnie dlatego, że dróżnik czekał aż dwie mijające się ciężarówki z niego zjadą.
Około godziny 7.30 kobieta, która jechała osobowym peugeotem wjechała na tory za jedną z tych ciężarówek i nie zdążyła już uciec. W jej samochód uderzył najpierw pociąg jadący z Warszawy. W wyniku uderzenia auto zostało wypchnięte na drugi tor, gdzie uderzył w nie pociąg jadący do Warszawy. Żaden ze składów nie miał możliwości, by wyhamować.
Zderzenie z dwoma pociągami było tak silne, że samochód został zmiażdżony. Aby wyciągnąć rannych strażacy musieli pociąć pojazd. 36-letnia kobieta - mimo długiej reanimacji - zmarła na miejscu, a jej córki śmigłowcami zabrano do szpitali. Starsza z nich - 9-letnia - jest w bardzo ciężkim stanie.
Gęsta mgła i większy ruch
Jak powiedział st.kpt. Piotr Księżak z PSP w Grodzisku Mazowieckim, do poniedziałkowej tragedii mogła przyczynić się gęsta mgła. Przejazd jest dobrze oznakowany i uznawany jako bezpieczny, ale wąski. Większe pojazdy muszą przejeżdżać przez tory wahadłowo. Co więcej, w związku z prowadzonym remontem wiaduktu, który znajduje się kilka kilometrów od przejazdu, ruch na tym odcinku jest większy niż zazwyczaj.
Prokuratura bada okoliczności wypadku. Przesłuchała już kierowców obu ciężarówek oraz dróżnika - wszystkich w charakterze świadków. Oddzielne dochodzenie prowadzi też Komisja do spraw Badania Wypadków Kolejowych.
Autor: aka/aw