"Ci, którzy wyszli z autokaru o własnych siłach, sami przykrywali porozrzucane ciała" - relacjonuje w rozmowie z redakcją Kontaktu 24 pan Rajmund, świadek wczorajszego wypadku pod Berlinem.
„Przede mną zatrzymało się około 50 samochodów mocno hamując. Myślałem, że to mała stłuczka, draśnięcie gdyż ciężarówka wjeżdżając ze zjazdu praktycznie przejechała po tym wypadku, po rozrzuconych rzeczach. Zmyliły mnie wjeżdżające na autostradę samochody, które przejeżdżały swobodnie przez miejsce wypadku"- relacjonuje pan Rajmund.
Gdy podbiegł do rozbitego autokaru, pasażerowie, którzy byli jeszcze o siłach sami poprzykrywali wyrzucone z pojazdu ciała.
Akcja ratunkowa rozpoczęła się błyskawicznie.
„W ciągu siedmiu minut zjechały się służby ratunkowe. Nadjeżdżały zewsząd, nawet jadąc pod prąd autostradą „ – mówi Pan Rajmund.
Nasz rozmówca docenia prace ratowników. „Musiałem cofnąć swoje auto, gdyż służb ratowniczych przybyłych na miejsce, nie miały gdzie parkować. Ekip niosących pomoc było bardzo dużo, policja, czerwony krzyż, strażacy, cztery helikoptery medyczne. Jednostek było tak dużo, że wręcz przeszkadzały sobie, ale lekarze doskonale wiedzieli, co robić, tak jak strażacy, którzy porozcinali pojazd i wyciągali poszkodowanych" – relacjonuje.
Zginęło 13 osób
Do wypadku autokaru doszło w niedzielę przed południem na autostradzie w Brandenburgii. Zginęło w nim 13 osób, a 19 jest rannych, pięć najlżej rannych wróciło już do domów.
W poniedziałek wczesnym rankiem do Niemiec wyjechało 40 osób z rodzin uczestników wypadku. Większość nie wie w jakim stanie są ich bliscy, bo wciąż nie ma oficjalnej listy ofiar i rannych.
Autor: kc//jaś