"Zaledwie 10-15 minut przed wypadkiem wyszłam do Warsu z wagonu, na który w wyniku zderzenia spadła lokomotywa. Właściwie dokładnie tam, gdzie siedziałam" - relacjonuje Jagoda, jedna z pasażerek feralnego pociągu, który brał udział w sobotniej katastrofie kolejowej. Kobieta w poruszającym liście do redakcji Kontaktu 24 opisuje chwile pierwsze chwile po wypadku: "Wagon na wagonie, kupa żelastwa, fragmenty pociągu, blachy, sama nie wiem czego, porozrzucane walizki, torby, plecaki, kurtki... i Ci ludzie".
"Pamiętam wszystkie odgłosy na kilka minut przed katastrofą. Pamiętam mężczyznę, który zamówił schabowego, pasażera, który kupił gorącą czekoladę. Moje życie kosztowało zaledwie 16 zł (tyle zapłaciłam za dwa małe piwa, których nawet nie wypiłam)" - pisze Jagoda.
"Pamiętam to uderzenie, jedno, drugie, trzecie.. kiedy gaśnie światło i nikt nie wie, co się jeszcze wydarzy. 'Wywrócimy się, czy nie', 'Nie, nie możemy się wywrócić!', 'Ojcze Nasz, któryś jest... pomóż nam, pomóż'. Miałam w ciągu tych paru sekund ze sto tysięcy myśli, milion myśli..." - wspomina pasażerka pociągu TLK "Brzechwa" jadącego do Warszawy.
"Potem nastała głucha cisza. Wszystko podeszło mi do gardła. Chciałam wrócić 'do siebie', do wagonu, do przedziału. Biegnąc przez cały Wars do przodu pociągu, widzę że nie mam gdzie biec, nie ma przejścia. 'Jezus Maria wagon jest złamany, a mój wagon? Chryste, gdzie mój wagon?! Nie ma mojego wagonu! Boże...' " - wspomina tamte chwile Jagoda.
"Porozrzucane walizki, torby, plecaki, kurtki... i Ci ludzie"
"To, co widziałam później... ten mężczyzna pod pociągiem... wagon na wagonie, kupa żelastwa, ogromna... fragmenty pociągu, blachy, sama nie wiem czego, porozrzucane walizki, torby, plecaki, kurtki... i Ci ludzie, szczątki, ciała.. Ludzie ludziom pomagający. Przeszywający krzyk jakiejś kobiety, odgłosy kruszącego się, rozbijającego się szkła, światła, mnóstwo światełek, niebiesko, niebiesko, jasno- choć ciemno... Nie wiem, co by się ze mną stało, gdybym została w przedziale. Być może bym teraz nie pisała, zresztą nie chcę nawet o tym myśleć... Nie mam na to jeszcze sił" - pisze pasażerka.
"Chciałam z całego serca podziękować obsłudze Warsu, która mnie zatrzymała i zagadała- gdyby nie oni... Dziękuję WSZYSTKIM za tak szybką pomoc i reakcję. Dziękuję Bogu, że dał mi drugie życie. To chyba znak, że jestem Tu jeszcze trochę potrzebna. Obiecuję je w pełni wykorzystać" - kończy swoją relację pani Jagoda.
Jedni mówią o opatrzności Boskiej, inni o szczęśliwym zbiegu okoliczności. Pana Witolda, pasażera jednego z pociągów, uratowała walizka postawiona między siedzeniami. Zobacz jego relację
Swoje wspomnienia z dnia tragedii opisali także inni pasażerowie pociągów. Czytaj więcej
Tragedia na torach
3 marca, o godzinie 20.57, niedaleko miejscowości Szczekociny k. Zawiercia doszło do czołowego zderzenia pociągów. Składy relacji Przemyśl-Warszawa i Warszawa Wschodnia-Kraków jadące w przeciwnych kierunkach, zderzyły się na jednym torze. W katastrofie zginęło 16 osób a 57 zostało rannych.
Więcej o katastrofie kolejowej w Szczekocinach czytaj tu
Autor: mmt//tka