"Chcemy odszkodowania za krzywdy". Polak zatrzymany w Maladze przedstawia swoją wersję

Polacy zostali zatrzymani na lotnisku

Zostali wyprowadzeni z samolotu przez hiszpańskie służby, zatrzymani w areszcie, postawiono im zarzuty stawiania oporu i nieposłuszeństwo wobec funkcjonariuszy. Linie lotnicze Ryanair twierdzą, że Polacy, zachowali się w "niewłaściwy sposób", oni chcą się bronić. - Będziemy starać się o odszkodowanie za krzywdy i straty finansowe - komentuje jeden z zatrzymanych w Maladze. Mężczyzna skontaktował się z naszą redakcją, aby przedstawić swoją wersję wydarzeń z minionej soboty.

W sobotę 12 listopada samolot linii Ryanair, lecący z Malagi do Polski, wystartował z dwuipółgodzinnym opóźnieniem.

Powodem był incydent z Polakami przed wylotem. Jak poinformowała w sobotę Olga Pawlonka, rzeczniczka Ryanair, czworo pasażerów zostało wyprowadzonych z samolotu w związku z ich zachowaniem.

"Nie byliśmy zbadani"

W poniedziałek rzeczniczka doprecyzowała, że Polacy "byli pod wpływem alkoholu, obrażali załogę, a także niektórych pasażerów". Jednak w czwartek Pawlonka przyznała, że te cztery wyproszone osoby "zachowywały się w sposób, który wskazywał na to, że są pod wpływem alkoholu".

Mężczyzna, który skontaktował się z naszą redakcją twierdzi, że ani on, ani nikt z jego grupy, nie był pod wpływem alkoholu. - Jedynym dowodem może być badanie, ale do niego nie doszło - zaznaczył.

W pewnym momencie kobieta zgasiła światło i opuściła stanowisko. Poprosiłem o rozmowę z przełożonym. Ta sama pracowniczka wezwała policję. jeden z zatrzymanych Polaków

Mężczyzna podkreślił również, że cała nieprzyjemna sytuacja zaczęła się już na lotnisku w Maladze.

- Przy próbie nadania bagażu mojej siostry kobieta pracująca na lotnisku poinformowała, że jest "kłopot z biletem". Odpowiedziałem, że nie ma żadnego problemu, bo siostra leciała tym samym biletem z Warszawy do Malagi. Poprosiłem o wyjaśnienie sprawy. Kobieta w nerwowy sposób oznajmiła, że to moja wina, a nie systemu. W pewnym momencie kobieta zgasiła światło i opuściła stanowisko. Poprosiłem o rozmowę z przełożonym. Ta sama pracowniczka wezwała policję - relacjonował Polak.

Jak dodał, na miejscu pojawili się funkcjonariusze. Według mężczyzny byli "niechętnie nastawieni". - Tylko jeden z nich mówił łamaną angielszczyzną, zaczęliśmy się z trudem dogadywać - opisywał Polak. - Jeden z funkcjonariuszy zaczął ciągnąć moją koleżankę za rękę, udało się zapanować nad sytuacją i wróciliśmy do stanowiska Ryanair - mówił. Tam sytuacja miała się powtórzyć. - Po nieprzyjemnej wymianie zdań okazało się, że jednak wszystko się zgadza - relacjonował Polak. Wtedy też wrócili do stanowiska nadawania bagażu i tam miał się pojawić kolejne problemy. - Pan, który się pojawił, rozmawiał przez telefon po hiszpańsku, nie wyjaśnił dlaczego są komplikacje - tłumaczył mężczyzna.

Z jego relacji wynika, że następnie grupa Polaków otoczona "półkordonem policjantów" została zaprowadzona do stanowiska przeszukań. Jak poinformował Polak, on i jego siostra przeszli pomyślnie rewizję, jednak znowu musieli czekać. W końcu poprosili kolegę o interwencję u pilota, gdyż zbliżał się czas odlotu. Pilot, według naszego rozmówcy, miał wprowadzić pasażera i jego siostrę na pokład.

Wpuszczeni, a potem wyprowadzeni

Jak twierdzi mężczyzna, po 50 minutach oczekiwania na wylot, kapitan poinformował, że mają problem techniczny. To wtedy na pokład, według relacji mężczyzny, mieli wejść mundurowi, którzy wskazali na niego oraz jego siostrę. - Nie chciał powiedzieć dlaczego. Koleżanka zadzwoniła do konsula, poprosiła o pomoc. Konsul powiedział, że jeśli nie będzie to policja, nie powinniśmy ruszać się z pokładu. Nikt z mundurowych nie chciał rozmawiać z konsulem - stwierdził mężczyzna.

Pilot wygasił silniki i poprosił, żeby pasażerowie opuścili pokład. Mundurowi zaczęli wyprowadzać naszą grupę. W międzyczasie przepychali kolegę, który był o kulach. relacja zatrzymanego Polaka

- Pilot wygasił silniki i poprosił, żeby pasażerowie opuścili pokład. Mundurowi zaczęli wyprowadzać naszą grupę. W międzyczasie przepychali kolegę, który był o kulach. Drugi próbował nagrywać, ale w sposób brutalny został mu wyrwany telefon. Zareagowała na to koleżanka, która również została brutalnie odepchnięta. Zareagowaliśmy niecenzuralnymi słowami. Poproszono, żebyśmy oddali dowody osobiste, ale nie zgodziliśmy się, tylko (je - dop. red.) pokazaliśmy - zakomunikował Polak.

W parach zostaliśmy wyprowadzeni z samolotu. Wsadzono nas do samochodów i odwieziono do kwatery służby - opowiada mężczyzna.

Przedstawicielka linii Ryanair podkreśla, że Polacy "od początku wejścia na pokład zachowywali się w sposób niewłaściwy". - Osoby te nie chciały opuścić samolotu. Nasza załoga poprosiła o pomoc ochronę lotniska, potem policję - przyznała rzeczniczka.

Polacy zostali wyprowadzeni z samolotu przez funkcjonariuszy, a następnie zostali zatrzymani.

Zatrzymanie i areszt

Jeden z zatrzymanych Polaków opowiadał również, co działo się po tym, jak on i jego towarzysze, trafili do aresztu. Jak twierdzi, do niedzielnego wieczora byli w trzech aresztach.

Ostatecznie, żeby nie spędzić kolejnej nocy w celi, zgodzili się złożyć zeznania w języku angielskim, a nie polskim, o co wcześniej zabiegali. - Została przyprowadzona tłumaczka, która nie była Polką, ale miała tam rodzinę i nie mówiła dobrze w naszym języku. Poprosiłem o normalnego tłumacza, ale usłyszałem, że takiego nie ma. Prawniczka powiedziała, że możemy zeznawać po angielsku - wspominał.

- Wyszliśmy z celi, mogliśmy się naradzić, a pani prawnik namawiała, żeby przyjąć ugodę i zgodzić się na wyrok w zawieszeniu. Mówiła, że będzie to od czterech do sześciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Nie zgodziliśmy się na to, bo byliśmy niewinni i powiedzieliśmy, że czekamy na rozprawę. Prawniczka była wyraźnie zawiedziona. Około godz. 22 zostaliśmy pojedynczo wprowadzeni przed oblicze sądu, który składał się z siedmiu osób. Każdy z nas w języku angielskim składał zeznania - relacjonował mężczyzna.

Rozprawa w lutym

Jak powiedział, zostali poinformowani, że termin rozprawy został wyznaczony na 20 lutego 2017 roku.

- Zostaliśmy wyprowadzeni i usłyszeliśmy, że jesteśmy wolni, oddano nam wszystkie rzeczy. Na koniec zapytaliśmy o bagaże, ale usłyszeliśmy, że to nasz problem. Poprosiłem o pomoc panią prawnik, która zadzwoniła do stanowiska Ryanair. Nikt nie odebrał. O północy zostaliśmy wyproszeni z komisariatu. Wykonałem telefon do ambasady, ale usłyszałem, że nikt nie może przyjechać, ale pomogą nam w załatwieniu taksówki - opisał mężczyzna.

- W minioną niedzielę, późnym wieczorem, jeden z zatrzymanych skontaktował się z konsulatem prosząc pomoc w zamówieniu taksówki w Maladze - potwierdziła Monika Domańska-Szymczak, rzecznik ambasady RP w Madrycie.

W poniedziałek rano Polacy odebrali bagaże. Jako że w najbliższym czasie nie było lotów do Polski, kupili bilet na lot do Berlina.- Przy nadaniu bagaży znowu spotkaliśmy tych samych ludzi, którzy sprawili nam wcześniej kłopoty. Cofnęliśmy się, żeby przeczekać aż zmienią się pracownicy. Czekaliśmy kilka godzin. Po zmianie przeszły nasze bagaże. Zmierzaliśmy do gate, gdzie dyskretnie towarzyszył nam człowiek, który przyjmował nam bagaże. Byliśmy zaniepokojeni, zadzwoniłem ponownie do ambasady. Tym razem rozmawiał ze mną wicekonsul, który był rozbawiony. Dodał, że nie jest w stanie pomóc, że powinniśmy z biurem podróży sami rozwiązać problem - relacjonował Polak.

Ambasada RP w Madrycie: mogli skorzystać z tłumacza

W czasie interwencji na pokładzie i w zatrzymania Polacy kontaktowali się z polskim konsulatem.

Zostali oni przewiezieni na komisariat, gdzie złożyli zeznania. Mogli skorzystać z pomocy polskiego tłumacza. Monika Domańska-Szymczak, ambasada RP w Madrycie

- Konsulat RP w Madrycie, po otrzymaniu sygnału o incydencie, skontaktował się z policją w Maladze. Otrzymał informację, ze zatrzymano czterech polskich obywateli, którzy awanturowali się na pokładzie samolotu. Zostali oni przewiezieni na komisariat, gdzie złożyli zeznania. Mogli skorzystać z pomocy polskiego tłumacza - podała Monika Domańska-Szymczak z ambasady RP w Madrycie.

- Konsulat nie jest stroną postępowania i nie posiada informacji nt. decyzji hiszpańskiego sądu ani dalszego procedowania w tej sprawie - dodała.

Skontaktowaliśmy się również z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, które podało, że nie zajmuje się sprawą.

- Jesteśmy w trakcie opracowywania strategii działania z naszym prawnikiem. Opracowujemy stanowisko do Ryanaira, zamierzamy również wystosować notę protestacyjną do MSZ z powodu niekompetencji konsula i wicekonsula Polski w Hiszpanii. Chcemy także starać się o odszkodowanie za krzywdy i straty finansowe od linii lotniczej - zapowiedział Polak.

Polacy z zarzutami

Jak przyznała Olga Pawlonka z Ryanaira, linia już nie będzie się zajmowała tą sprawą. - Nie będziemy tego tematu kontynuowali, sprawa leży w gestii lokalnej policji - przekazała.

Hiszpańska Guardia Civil potwierdziła w przesłanym do naszej redakcji komunikacie, że Polacy zostali zatrzymani za "zakłócenie porządku w samolocie".

Jak podkreślają służby, Polacy sprzeczali się z personelem linii lotniczej. Odmówiono im podróży samolotem, a kapitan wezwał policję.

"Funkcjonariusze Guardia Civil poprosili o dokumenty i o to, żeby Polacy opuścili samolot. Kiedy pasażerowie odmówili, zostali zatrzymani. Tym osobom zostały postawione zarzuty stawiania oporu i nieposłuszeństwo wobec funkcjonariuszy" - czytamy w komunikacie.

Autor: ak,kab,kz/mz,popi

Ważny temat?

Podziel się!

Ważny temat?

Podziel się!

Czekamy na Wasze:

Pozostałe wiadomości

Prezydent Andrzej Duda postanowił skorzystać z zimowej aury i wybrał się na narty do Kluszkowiec. W zjazdach towarzyszy mu dwóch ochroniarzy.

Andrzej Duda wypoczywa na nartach

Andrzej Duda wypoczywa na nartach

Źródło:
tvn24.pl

Pan Dariusz miał w czwartek wieczorem wylecieć z Sharm el-Sheikh do Rzeszowa samolotem linii SkyUp. Jego lot został jednak odwołany, podobnie jak kolejny. Linie lotnicze przepraszają pasażerów.

Odwołane loty z Egiptu i Fuerteventury. Część pasażerów musiała czekać prawie dwie doby

Odwołane loty z Egiptu i Fuerteventury. Część pasażerów musiała czekać prawie dwie doby

Źródło:
Kontakt24, tvn24.pl

Za sprawą powrotu zimy do Polski pogoda w części kraju była niebezpieczna. Występowały burze śnieżne, wiał silny wiatr. Na jadące auto w Koszalinie spadło drzewo. Opady śniegu i śliska nawierzchnia utrudniały kierowcom poruszanie się - zimowe opony były koniecznością. Pogodowe relacje otrzymaliśmy na Kontakt24.

Atak zimy w części Polski. Drzewo spadło na samochód

Atak zimy w części Polski. Drzewo spadło na samochód

Źródło:
dd

Pani Aleksandra zapłaciła 350 złotych za przejazd z Dworca Wschodniego do centrum. Według taryfy przewoźnika jeden kilometr podróży wyceniony był na 60 złotych. Kobieta nie zgłosiła sprawy na policję, ale nie kryje rozgoryczenia tą sytuacją. - To naprawdę przykre, że można tak kogoś naciągnąć - powiedziała.

350 złotych za 11-minutowy kurs

350 złotych za 11-minutowy kurs

Źródło:
Kontakt24/tvnwarszawa.pl

W kamienicy przy ul. Mostowej w centrum Poznania spłonęło całe poddasze. Specjaliści z nadzoru budowalnego przeprowadzili już oględziny wewnątrz budynku. Wiadomo, że właściciela obiektu zobowiązano do zabezpieczenia dachu i przedstawienia protokołu, który pozwoli podjąć kolejne decyzje, w tym tę kluczową dla mieszkańców.

Ogień na poddaszu kamienicy. Lokatorzy czekają na decyzję o powrocie

Ogień na poddaszu kamienicy. Lokatorzy czekają na decyzję o powrocie

Aktualizacja:
Źródło:
TVN24

W lesie w podlaskim Surażu pojawiły się lodowe włosy. Zdjęcia, na którym widać to rzadkie zjawisko, dostaliśmy na Kontakt24. Dopiero kilka lat temu naukowcy odkryli proces jego powstawania.

"Przypominało pałki z watą cukrową. Było tego całe mnóstwo"

"Przypominało pałki z watą cukrową. Było tego całe mnóstwo"

Źródło:
Kontakt24, tvnmeteo.pl

Piętnastomiesięczna dziewczynka straciła przytomność po tym, jak "niezauważona weszła do skrzyni łóżka" i została tam przypadkowo zamknięta. Początkowo przywrócono dziecku funkcje życiowe, ale ostatecznie nie udało się jej uratować. Wstępne ustalenia wskazują, że doszło do tragicznego wypadku.

Nie żyje piętnastomiesięczna dziewczynka. "Weszła niezauważona do skrzyni łóżka"

Nie żyje piętnastomiesięczna dziewczynka. "Weszła niezauważona do skrzyni łóżka"

Źródło:
Kontakt24, TVN24

W małopolskiej Przysietnicy pojawiła się biała tęcza. Zdjęcie nietypowego zjawiska, które powstaje w czasie mgły, otrzymaliśmy na Kontakt24.

Biała tęcza w Małopolsce. "Czegoś takiego jeszcze nie widziałem"

Biała tęcza w Małopolsce. "Czegoś takiego jeszcze nie widziałem"

Źródło:
tvnmeteo.pl, Kontakt24

Policyjny pościg w Stargardzie zakończył się, gdy kierująca uderzyła w zaparkowany samochód. Jak się okazało, kobieta była pijana. Z tyłu auta była jej czteroletnia córka, jechała bez fotelika.

Pijana uciekała przed policją. W aucie była jej czteroletnia córka

Pijana uciekała przed policją. W aucie była jej czteroletnia córka

Źródło:
TVN24

Na Kontakt24 otrzymaliśmy informacje, że klienci centrum handlowego Bonarka w Krakowie utknęli w gigantycznych korkach i nie mogli po południu i wczesnym wieczorem wyjechać z parkingu. W sznurze aut - jak alarmował jeden z Reporterów24 - niektórzy czekali kilka godzin. - Potwierdzam, że nawał klientów sparaliżował ruch w okolicy, policja na miejscu stara się pomóc kierowcom i kieruje ruchem - przekazał tvn24.pl młodszy aspirant Mateusz Lenartowicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

Drogowy paraliż pod centrum handlowym. Policja wysłała patrole

Drogowy paraliż pod centrum handlowym. Policja wysłała patrole

Źródło:
tvn24.pl

Za kurs z Dworca Centralnego na Mokotów zapłaciła 360 złotych. Zszokowana kobieta sprawę zgłosiła policji. - Powiedzieli mi, że wiedzą o tym mężczyźnie i jemu podobnych. To cała szajka - opowiedziała pani Klaudia. Czy policja może coś zrobić z nieuczciwymi "taksówkarzami"?

Nieuczciwi "taksówkarze" wystawiają rachunki na niebotyczne kwoty. Policja tłumaczy, co może zrobić

Nieuczciwi "taksówkarze" wystawiają rachunki na niebotyczne kwoty. Policja tłumaczy, co może zrobić

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pierwszego dziadka do orzechów dostała jeszcze jako dziecko. Wtedy nie była zadowolona, wolała łyżwy. Jak się okazało, z biegiem czasu zbieranie drewnianych figurek stało się jej pasją. Chociaż ma 500 sztuk, szukając kolejnego dziadka, wie, czy taki stoi już na jej półce. - Czy mam ulubionego? Wie pani, to jak z dziećmi, wszystkie się kocha - mówi pani Aldona w rozmowie z tvn24.pl.

Zebrała 500 dziadków do orzechów, mają swój pokój

Zebrała 500 dziadków do orzechów, mają swój pokój

Źródło:
TVN24

Daniele pojedynkowały się w okolicach szpitala. Nagranie zostało zarejestrowane w Wejherowie (woj. pomorskie), a otrzymaliśmy je na Kontakt24.

Nagrał pojedynek danieli. "Wyglądały zjawiskowo"

Nagrał pojedynek danieli. "Wyglądały zjawiskowo"

Źródło:
Kontakt 24, Lasy Państwowe