Grecką wyspę Rodos trawią pożary. Płomienie znalazły się niebezpiecznie blisko hoteli, dlatego prewencyjnie zarządzono ich ewakuację. Łącznie liczba ewakuowanych osób sięga ponad 30 tysięcy. Polscy turyści, którzy niespodziewanie musieli zmienić swoje miejsce pobytu, podzielili się swoimi relacjami na Kontakt 24.
Na greckiej wyspie Rodos, gdzie szaleją pożary, przebywają Polacy z pięciu biur podróży. Turyści z biur Grecos, Itaka i Rainbow zostali ewakuowani lub są w trakcie ewakuacji. Rainbow ewakuowało około 200 klientów, ale nie ma kontaktu z ośmioma osobami - poinformowała w niedzielę ambasada RP w Atenach.
W położonej na wyspie miejscowości Lindos przebywa grupa około 10 osób, które zostały ewakuowane przez biuro podróży Coral i pozostawione bez noclegu.
Placówka ma kłopoty ze skontaktowaniem się z biurem TUI i ustaleniem, w jakiej sytuacji są jego polscy klienci na Rodos. Wiadomo, że w 22 hotelach przebywa 250 osób. Biuro TUI przekazało wcześniej, że część polskich turystów otrzymała informację o koniecznej ewakuacji, ale nie zapewniono im transportu. Ponadto część dróg jest zablokowana.
"Na miejscu występuje duży chaos komunikacyjny oraz problemy z połączeniami telefonicznymi i internetem" - głosi komunikat ambasady, która podkreśla jednak, że "placówka w Atenach monitoruje sytuację".
"W związku z obecną sytuacją pożarową w Grecji MSZ oraz Ambasada RP w Atenach na bieżąco monitorują sytuację i pozostają w kontakcie z polskimi turystami. Obecnie życie obywateli polskich nie jest zagrożone. Obsługą logistyczną turystów zajmują się miejscowe służby oraz biura podróży, które są odpowiedzialne za ich pobyt w Grecji" - podkreślił resort dyplomacji w wydanym w niedzielę komunikacie.
MSZ podkreśla, że ambasada RP w Atenach przez cały czas informuje o zagrożeniach i działaniach służb miejscowych za pośrednictwem mediów społecznościowych oraz poprzez udostępniony telefon alarmowy +30 693 655 46 29.
30 tysięcy ewakuowanych
Łącznie, przed pożarem na Rodos, z którym straż pożarna na wyspie walczy szósty dzień, uciekać musiało ponad 30 tysięcy osób - przekazał w niedzielę lokalny deputowany Panagiotis Dimelis. W ciągu ostatniej doby w Grecji wykryto 46 nowych pożarów - podała francuska agencja prasowa AFP.
Dimelis powiedział w greckiej telewizji Skai TV, że ludzie, którzy na Rodos musieli uciekać przed pożarem, ale nie zostali ewakuowani z wyspy, zostali umieszczeni w szkołach, klubach sportowych i centrach konferencyjnych.
"Nie mieliśmy żadnych rzeczy, spaliśmy na podłodze"
Skontaktował się z nami pan Grzegorz, który od piątku przebywa na Rodos. Jak przekazał, został ewakuowany wieczorem w dniu swojego przylotu.
- Pierwsza ewakuacja odbyła się już w piątek przed południem, kiedy kazano nam zebrać się w lobby hotelu Sunrise w kurorcie Pefkos. Spędziliśmy tam około dwóch godzin, po czym ewakuacja została odwołana i mogliśmy wrócić do swoich pokoi. Mówiono wtedy, że jest bezpiecznie, ponieważ zmienił się kierunek wiatru. Niestety, ten kierunek zmienił się znów wieczorem i ponownie zostaliśmy wezwani do lobby, gdzie przez jakieś dwie godziny czekaliśmy na autokary, cały czas patrząc na to, jak inni turyści byli już w tym czasie ewakuowani - relacjonował.
Pan Grzegorz poinformował, że autokarem z hotelu zabrał się po około dwóch godzinach. - Było nas około 200 osób, podjechały po nas trzy autokary, w każdym było chyba około 60 miejsc. Zostaliśmy zabrani jakieś 20, może 30 kilometrów dalej, gdzie ulokowano nas wszystkich w czymś, co było chyba salą weselną lub bankietową. Nie mieliśmy żadnych rzeczy, spaliśmy na podłodze, niektóry ściągali obrusy ze stołów, żeby się na nich położyć - opisywał. Dodał, że w niedzielę udało im się wrócić do hotelu w Pefkos.
"Warunki od początku były bardzo trudne"
Wśród ewakuowanych byli pan Jakub wraz z żoną Katarzyną. W sobotę musieli opuścić hotel Costa Lindia w kurorcie Lardos. Mężczyzna wyjaśnił, że ich wycieczka został wykupiona w biurze podróży Rainbow.
- Wylecieliśmy z Warszawy w poniedziałek. Wczoraj ewakuowano nas z hotelu i zostaliśmy przewiezieni do budynku szkoły, gdzie ulokowano nas z innymi turystami w sali gimnastycznej - relacjonował. Jak mówił, "warunki od początku były bardzo trudne, pomoc ze strony rezydenta biura podróży była znikoma i tylko wspaniali greccy wolontariusze naprawdę stanęli na wysokości zadania".
- Obecnie cały czas znajdujemy się na sali gimnastycznej w okolicach Rodos Town. Jest gorąco, a niektórzy wymiotują, prawdopodobnie z powodu temperatury lub przez zadymienie i popiół w powietrzu - opowiadał w niedzielę wieczorem pan Jakub.
"Hotel w ogóle nie przygotowany na nasz przyjazd"
Wśród ewakuowanych osób jest pani Katarzyna z Wejherowa, która wypoczywała w jednym z hoteli w Lardos. W piątek o 22.15 wieczorem otrzymała informację od operatora turystycznego, że sytuacja jest opanowana. Jednak już wtedy nad hotelem pojawiał się pył z pożaru, a personel wychodził na zewnątrz i obserwował niebo.
Gdy nagle zarządzono ewakuację, turystkę oraz innych gości ewakuowano do hotelu w innej części wyspy. - Hotel w ogóle nie [był - red.] przygotowany na nasz przyjazd. Brak jakiejkolwiek organizacji - opowiadała w rozmowie z Polską Agencja Prasową. - Wpuszczono nas do hotelu. Nie ma gdzie spać. Nie ma dla nas ręczników i pościeli. Co prawda możemy korzystać z wszystkiego, ale nie mamy za co, bo wszystko zostało w hotelu w Lardos - dodała.
Kobieta dodała, że po przyjeździe zostali poczęstowani napojami i przekąskami, ale już turyści, których przywieziono później, nie mogli skorzystać z bufetu, gdyż był zamknięty. - Okazało się, że w hotelu nie ma dla nas pokoi. Dzieci spały na podłodze i krzesłach. Ja próbowałam drzemać - powiedziała. Jej zdaniem warunki są spartańskie. - Ludzie spali na trawnikach i na leżakach nad basenem, ale wiadomo, w hotelu jest ograniczona ilość miejsc do spania - wspomniała.
"Nie wiemy co dalej"
Także na Kontakt 24 otrzymaliśmy relacje ewakuowanych turystów. Jeden z Reporterów 24, którzy podzielił się z nami opisem swojej sytuacji, przekazał, że od kilku godzin przebywa w sali przyjęć w miejscowości Afandou. Aktualną sytuację opisał słowami "chaos, ewakuacja, dezinformacja".
- Jest tu około 300 osób. Są tu ludzie z różnych części południa Rodos. Niektórzy nie maja ze sobą żadnych rzeczy, nie zdążyli nic zabrać, ponieważ musieli uciekać dosłownie na piechotę po plaży - napisał pan Grzegorz.
On sam musiał przez długi czas oczekiwać na autokar do innego hotelu.
- Panuje duża dezinformacja wśród rezydentów. Nie mamy żadnych informacji co dalej. Nie wiemy, czy zostaną po nas wysłane samoloty i jakie działanie podejmuje polski rząd i przewoźnik biura podróży w zaistniałej sytuacji. Ludzie chcą wracać do Polski. Ale najpierw chcą wiedzieć cokolwiek. Wszystko jest bardzo chaotyczne. Wiec nie wiemy, co dalej - dodał.
"Czekanie nie wiadomo na co i jak długo"
Podobna sytuacja spotkała panią Agnieszkę. Reporterka 24 zaznaczyła, że także nie otrzymała odpowiednich warunków.
- Brak informacji, czekanie nie wiadomo na co i jak długo. Ludzie wywiezieni z hotelu wczoraj o godzinie 14 w tym w czym stali, bez bagażu, śpią w hotelowym holu. Dzieci są przerażone i zapłakane, chcą wracać do domu. Rezydenci nic nie wiedzą. Ciężko to skomentować - podała.
Turyści skarżą się także na brak informacji ze strony organizatorów wycieczek.
- Zostaliśmy ewakuowani z hotelu z okolic miejscowości Pefkos i przewiezieni do Afandu. Noc spędziliśmy na podłodze w sali weselnej. Zapewniono nam zimne napoje i słodycze. Nie wiadomo co dalej. Rezydenci w nocy odjechali, infolinia biura podróży nie odpowiada - przekazał Reporter 24 podpisany "J.Wieczorek".
"Infolinia biura podróży nie odpowiada"
Turyści skarżą się także na brak informacji ze strony organizatorów wycieczek.
- Zostaliśmy ewakuowani z hotelu z okolic miejscowości Pefkos i przewiezieni do Afandu. Noc spędziliśmy na podłodze w sali weselnej. Zapewniono nam zimne napoje i słodycze. Nie wiadomo co dalej. Rezydenci w nocy odjechali, infolinia biura podróży nie odpowiada - przekazał Reporter 24 podpisany "J.Wieczorek".
"Sytuacja jest dramatyczna"
Swoją relacją podzieliła się także pani Magdalena. Na nadesłanych przez nią zdjęciach zobaczyć można zgromadzonych turystów w sali oraz chmurę dymu unoszącą się nad wyspą.
- Niestety, strona południowo-wschodnia wyspy została ewakuowana, a turyści zostali przetransportowani w inne miejsca z dala od pożaru - przekazała.
Na razie przyszłość nie jest jasna, nie wiadomo czy ewakuowani wrócą do hoteli. - Obecnie przebywamy w sali weselnej, gdzie Grecy się nami zaopiekowali. Warunki proste, bo śpimy na podłodze, ale skórę uratowaliśmy, bo sytuacja jest dramatyczna - dodała Reporterka 24.
Autor: kw,dd, est / Źródło: Kontakt 24/tvnmeteo.pl